W planowaniu przyszłości bardzo ważna jest wizja oraz zdrowy rozsądek. Jeśli widzimy, że nasz pomysł w teorii działa, ale po przeanalizowaniu sytuacji wyjściowej okazuje się, że zamiast ułatwiać on ludziom życie, zmienia je i komplikuje, najczęściej się z niego wycofujemy. Niestety koncepcja elektrycznego transportu bezemisyjnego zmienia nasze życie oraz wielu ludziom je z komplikuje. Mimo tego urzędnicy pod rękę z lobbystami naciskają, aby odchodzić od paliw kopalnych.
Samochody dostawcze i ciężarowe pozostaną spalinowe?
Aktualnie wiele firm z dumą wysyła komunikaty do prasy, że ich flota pojazdów jest uzupełniona o bezemisyjne dostawczaki lub ciężarówki. W ten sposób chcą oni poprawić czystość powietrza, zadbać o środowisko i być pionierami w swojej branży. Prawda jest jednak taka, że w głębi swojego zdrowego rozsądku większość ludzi zdaje sobie sprawę, że bardzo trudne, a może nawet i niemożliwe będzie zelektryfikowanie branży transportowej. Dlatego sami producenci poszukują sposobów na utrzymanie silników diesla przy życiu, mimo normy Euro 7.
Kilku producentów samochodów zamierza rozwijać silniki diesla
Renault jest aktualnie jednym z liderów na europejskim rynku w segmencie samochodów dostawczych. Wybranie wyłącznie napędu elektrycznego, jest podcinaniem gałęzi, na której się siedzi. Dlatego francuski producent nawiązał współpracę między innymi z chińską firmą Geely. Razem opracują oni nisko emisyjne silniki diesla, które mają spełniać normy emisji spalin przewidziane dla Euro 7. Dla samochodów dostawczych zaczyna ona obowiązywać od 2027 roku.
Swoją rolę w całym procesie projektowania i produkcji ma mieć także belgijska firma PUNCH. W ten sposób wspólnymi siłami mają powstawać jednostki napędowe, które będą oferować podobne osiągi do obecnych diesli i jednocześnie będą bardziej ekologiczne.