Od stycznia Volkswagen kończy sprzedaż benzyniaków i Diesli. Zostaną tylko elektryki

Wielu europejskich i światowych producentów znalazło się na rozdrożu. Wydaje się, że właśnie nadszedł moment, w którym muszą podjąć decyzję, w którym kierunku iść. Są tacy jak Audi, którzy decydują się na dwie platformy, zostawiając sobie otwartą furtkę. Są też tacy jak Toyota, czy BMW, którzy otwarcie mówią o problemach związanych z samochodami elektrycznymi. Wreszcie, są też tacy jak Volkswagen, którzy zdają się stawiać wszystko na jedną kartę. 

volkswagen-passat-b9-bez-kamuflazu
Podaj dalej
  • Samochody elektryczne nie mają szansy wejść do mainstreamu?
  • Ważny sygnał: Volkswagen zakończy sprzedaż silników spalinowych w Norwegii
  • Bez finansowych dodatków elektryki nie wzbudzają zainteresowania

Samochody elektryczne nie wejdą do mainstreamu?

fot. Volkswagen

W ostatnich miesiącach zauważalny jest bardzo duży spadek sprzedaży samochodów elektrycznych. Coraz więcej producentów otwarcie i głośno mówi o tym, że samochody elektryczne mają bardzo dużo wad i nie są po prostu przystosowane dla większości kierowców. Do tego mamy ogromne problemy z infrastrukturą, a sieć energetyczna może po prostu nie wytrzymać masowego przejścia na samochody elektryczne.

Ponadto, są one użyteczne tylko dla bardzo specyficznej grupy użytkowników. Zdecydowana większość kierowców pokonuje samochodami bardzo duże odległości, dla których elektryk po prostu się nie sprawdzi. Co więcej, nawet jeśli „kręcisz się” samochodem tylko po mieście, do pracy, odwieźć dzieci do szkoły, czy na zakupy, najlepiej żebyś miał swój własny garaż i dom. Mieszkańcy bloków czy kamienic także mogą mieć sporo problemów z naładowaniem elektryka. 

Równie ważna jest cena i koszty podróżowania. Samochody napędzane bateriami są dużo droższe w zakupie, a obiecywane tańsze kilometry mijają się z prawdą. Prąd jest już dziś bardzo drogi, a przy samochodzie elektrycznym musimy zmierzyć się także z wyższymi kosztami zakupu opon, ubezpieczenia, czy napraw. Wreszcie – trwałość baterii pozostawia wiele do życzenia, a jej wymiana kosztuje prawie tyle, co nowy samochód. 

volkswagen-lavida-xr
fot. VW

Volkswagen wybrał drogę – idzie w elektryki na całość

Norweski importer Volkswagena ujawnił, że już w grudniu tego roku przestanie przyjmować zamówienia na nowe samochody osobowe z silnikami benzynowymi czy typu Diesel. Na chwilę obecną nie wiadomo, czy taki ruch będzie dotyczył także samochodów użytkowych, ale te chyba pozostaną bezpieczne. 

Norwegia jest oczywiście liderem wśród europejskich krajów jeśli chodzi o samochody elektryczne. We wrześniu aż 93% sprzedaży stanowiły samochody elektryczne oraz hybrydy plug-in. Większość z nich to jednak czyste elektryki. Sam Volkswagen w ciągu ostatnich 10 lat sprzedał w Norwegii ponad 100 000 takich pojazdów. Najwyraźniej nie widzi potrzeby trzymania w ofercie przestarzałych benzyniaków czy diesli. 

Najlepiej sprzedającym się modelem elektrycznym w Norwegii jest jednak Tesla Model Y. Tylko w tym roku producent dostarczył 20 202 egzemplarzy. Wyprzedził tym samym Volkswagena ID.4 z 5832 egzemplarzami oraz Skodę Enyaq z 4730 egzemplarzy. 

volkswagen-id3-za-69-tys-zl
fot. VW

Bez dodatkowych pieniędzy nikt nie weźmie elektryka 

Norweski importer Volkswagena przygotowywał się do takiego kroku już od dawna. Już trzy lata temu pojawiły się pierwsze sugestie, że w 2023 roku Volkswagen będzie w stanie wycofać wszystkie modele z silnikami spalinowymi. Pamiętajmy jednak, że wzrost popytu na elektryki w Norwegii wynika głównie z faktu, że są one wyłączone z podatków nakładanych na silniki spalinowe. 

O tym, że nikt nie będzie chciał kupić elektryków bez finansowych dodatków świadczy najnowsza historia od naszych zachodnich sąsiadów. Niemcy we wrześniu zakończyli program dofinansowań do zakupu elektryków dla firm, a sprzedaż poleciała natychmiastowo na łeb na szyję. 

Przeczytaj również