Dzięki "Hyperdrive" od Netfliksa dowiecie się, że Polska jest konserwatywnym krajem

Trochę się spóźniłem, żeby obejrzeć „na świeżo” nowe samochodowe show od Netflixa, bo premiera „Hyperdrive” odbyła się już miesiąc temu. Ale wreszcie nadrobiłem zaległości i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że… Netflix wciąż przegrywa z Amazonem w wyścigu o portfele fanów motoryzacji.

Dzięki „Hyperdrive” od Netfliksa dowiecie się, że Polska jest konserwatywnym krajem
Podaj dalej

Oczywiście każdy będzie miał swoje zdanie na ten temat, ale jeśli podobnie jak ja czujecie, że wyrośliście z programów pokroju „Ninja Warriors” czy „WWE”, to nowe show od Netfliksa nieszczególnie przypadnie wam do gustu.

Kilka rzeczy było dobre

„Hyperdrive” jest 10-odcinkowym reality show

, podczas którego kierowcy z całego świata rywalizują na torze przeszkód, zaprojektowanym na obszarze 40 hektarów. W rywalizacji biorą udział kierowcy z całego świata: Stanów Zjednoczonych, Japonii, Niemiec, Brazylii, RPA, a także z Polski. Kraj nad Wisłą reprezentuje profesjonalna drifterka Karolina Pilarzyk, o czym powiem jeszcze w dalszej części tekstu.

W rywalizacji bardziej od mocy silników liczą się umiejętności kierujących, którzy muszą doskonale balansować nad pojazdami, aby zaliczać dziesiątki wymagających precyzji zadań. Powiecie: „zaraz, ale to brzmi całkiem nieźle!”. No tak, nie powiedziałem przecież, że „Hyperdrive” to kompletny gniot. Kilka rzeczy naprawdę mi się podobało – w szczególności wachlarz samochodów, które biorą udział w konkurencjach.

Pierwszą furą, jaką zobaczymy w serialu, jest Nissan 240SX. Reprezentacja Nissanów w ogóle jest tutaj całkiem spora, bo później pojawiają się także modele 200SX, 350Z, a nawet klasyczny Datsun 240Z. Poza tym zobaczymy Mazdy RX-7 i MX-5 czy Toyotę Crown.

Z drugiej strony mamy bogatą reprezentację samochodów amerykańskich: Chevrolet Camaro, Pontiac Firebird, Ford Mustang, Dodge Charger. Z kolei Niemców reprezentuje cała paleta BMW: E30, E92, E28. Znalazł się nawet jeden śmiałek, który podjął się konkurencji w Lamborghini Huracanie.

Wady? Ckliwość i powtarzalność

Ale dla twórców „Hyperdrive” nawet ważniejsze niż samochody, stały się historie ich kierowców. I tutaj program okazuje swoją słabość, ponieważ jestem uczulony na amerykańskie wyciskacze łez, które próbują nam sprzedawać naciągane „human stories” niemal żywcem wyciągnięte z programu Jerry’ego Springera.

Jeśli macie uczulenie na wszelkie sytuacje, które można określać mianem „infantylnych”, to niejednokrotnie skrzywicie się przed ekranem oglądając „Hyperdrive”. Przykładowo jedna z bohaterek – młoda mieszkanka RPA – mówi o tym, jak znalazła ukojenie w jeździe samochodem, bo wcześniej dzieciaki prześladowały ją i wrzucały do śmietnika. Dosłownie! Inny bohater opowiada, że otworzył szkołę driftu po tym, jak jego przyjaciel stracił życie w wypadku samochodowym… którego nie zdołał uniknąć, bo nie potrafił driftować.

Podejrzewam, że ekipa filmowa celowo ciągnęła uczestników za język, żeby za wszelką cenę powiedzieli coś osobistego. I w ten sposób błysnęła również Karolina Pilarczyk, która musiała opowiedzieć jakąś przejmującą historię o przełamywaniu własnych barier, więc… powiedziała, że Polska to konserwatywny kraj, w którym dalej się uważa, że mężczyźni powinni pracować, a kobiety zajmować się domem. Ponadto, według Pilarczyk, polscy mężczyźni twierdzą, że kobiety nie nadają się do prowadzenia samochodów. Cóż, być może akurat tylko z takimi opiniami się spotykała, ale jednak trochę głupio wyszło, że taki przekaz poszedł w programie, który mogą obejrzeć widzowie w blisko 200 krajach.

A jak polska królowa driftu poradziła sobie w programie? Nie będę zdradzał szczegółów, ponieważ uczestnictwo Polki może być głównym czynnikiem, dla którego może jednak zechcecie obejrzeć „Hyperdrive”.

W sumie wszystkie te łzawe historie byłyby nawet do przełknięcia, ale problemem programu Netfliksa jest także jego powtarzalność. Oglądając go miałem wrażenie, że uczestnicy w kółko wykonują te same zadania i nawet, gdy po pewnym czasie pojawiają się nowe, to człowiek dalej ma wrażenie, jakby oglądał to samo. Przyznam, że znudziłem się po obejrzeniu zaledwie połowy odcinków.

Fajnie, że Netflix realizuje programy motoryzacyjne, bo obok „Hyperdrive” mamy też np. „Fastest Car” czy „Formuła 1: Jazda o życie”. Ale wciąż mam wrażenie, że to tylko rozpaczliwa pogoń za Amazonem, który króluje w segmencie programów motoryzacyjnych dzięki autorskiemu „The Grand Tour”. Jeśli Netflix chce być konkurencyjny, to być może warto aby zainwestował więcej kasy i stworzył format, który stanie się realną konkurencją dla ekipy Clarkson-Hammond-May, a nie jedynie sezonowym programem dla wąskiej grupy zainteresowanych odbiorców.

WRC 8 to bezapelacyjnie najlepsza odsłona rajdowej serii. Nigdy wcześniej żadna oficjalna symulacja WRC nie była tak autentyczna

Przeczytaj również