– Dzisiaj poniosłem spore straty czasowe, ale mogłem ponieść klęskę. Nie poniosłem jej, ponieważ dojechałem do mety i na biwak. Dzisiaj wiele się działo. Dwa razy musiałem zatrzymywać się. Przebijałem opony na dwusetnym i 215 kilometrze. Do mety było za daleko, by jechać na wkładzie, który jest w ogumieniu – mówił w rozmowie z nami Wiśniewski.
– Drugi problem pojawił się w tylnym zbiorniku. Miałem w nim sporo paliwa, które jest pompowane przez osobną pompę. Najpierw quad korzysta z paliwa z przedniego zbiornika, a następnie przełącza się na tylny. Gdy opróżniłem przód i zacząłem korzystać z tylnego quad stracił moc. Uszkodził się któryś z zaworów lub pompa. Dziś sprawdzimy to – dodał.
– Czy będę atakował? Wydaje mi się, że do połowy rajdu odpadną 3-4 quady. Tak naprawdę wtedy będę wiedział, o które miejsce mogę walczyć. Najważniejsze to nie poddawać się i codziennie jechać swoje. Niektórych rzeczy nie da się przewidzieć. To Dakar i trzeba walczyć do samego końca. Ja nie poddaję się – zakończył.