Jeśli chcemy trzymać się nazewnictwa, to rzeczywiście – nowa odsłona rajdu nie miała już nic wspólnego z Dakarem, który przecież jest stolicą Senegalu. Oczywiście nikt nie zdecydowałby się przemianować imprezy na „Rajd Buenos Aires – Buenos Aires”. „Dakar” to określona renoma, dzięki której do rajdu wciąż przystępowali światowej sławy zawodnicy.
Oczywiście głównym powodem przenosin do Ameryki Południowej było niebezpieczeństwo ataków terrorystycznych w Afryce. Wiele osób twierdziło jednak, że jest to wyłącznie wersja oficjalna, wymówka do ucieczki z „Czarnego Lądu”, a głównym powodem przenosin do Argentyny były kwestie finansowe.
Pierwsze edycje z wielkim zaangażowaniem organizowała właśnie Argentyna. Tam odbywał się start, tam zaplanowana była także meta. Oczywiście rajd przebiegał też przez inne kraje, jak Chile, czy Peru, natomiast Argentyna była sercem Dakaru nowej ery.
Niestety, wkrótce pieniądze na poczet rajdu zaczęły się kończyć. W 2017 roku start rajdu miał już miejsce w Paragwaju, następnie zawodnicy walczyli w Boliwii, po czym finisz nastąpił w Buenos Aires. Podobnie zresztą sprawa wyglądała w roku 2018, chociaż start tym razem miał miejsce w Peru, a następnie zawodnicy udali się do Boliwii i Argentyny.
W końcu fundusze w Argentynie się wyczerpały, również pozostałe kraje nie były chętne do organizacji Dakaru… poza Peru. Tak oto po raz pierwszy w historii rajd rozegrano na terenie tylko jednego kraju. Impreza była stosunkowo krótka, słabo obsadzona i liczyła zaledwie 10 etapów. Po zakończeniu jasnym było, że i Peru nie ma ochoty na to, aby nadal bawić się w wydawanie milionów na samodzielną organizację rajdu.
Dakar finansowo wyczerpał więc kraje południowoamerykańskie, co wskazuje nam z jakimi pieniędzmi mamy do czynienia i skłania ku stwierdzeniom, że głównym powodem przeprowadzki do Ameryki Południowej były właśnie względy finansowe. Może o tym świadczyć także wybór lokalizacji do kolejnej, trzeciej ery Dakaru – wszak przenosimy się do Arabii Saudyjskiej, gdzie światem rządzą petrodolary.
W tym przypadku mamy przeświadczenie, że budżet na organizację Dakaru nie skończy się tak szybko, jak w przypadku Argentyny, czy Peru. Pytanie, czy tak samo będzie z zapałem do organizacji rajdu?