Wyścig Moto2, który poprzedzał rywalizacje królewskiej klasy rozpoczął się na niezwykle mokrym torze. Sachsenring już sam w sobie nie jest łatwym obiektem, jednak w strugach deszczu szybkie łuki i częste zmiany terenu nawet dla najbardziej wytrawnych zawodników są ogromnym wyzwaniem. Smaczku dodawał fakt, że zawodnicy przed wyścigiem mieli zaledwie 20 minut na zasmakowanie aktualnych warunków i przynajmniej częściowe wyczucie maszyny.
Z pierwszego pola startował Takaaki Nakagami, jednak przy takiej pogodzie liczy się to kto jest bardziej szalony, przez co już w pierwszym zakręcie na czele znalazł się Johann Zarco, który początkowo bronił się przed Rinsem i Nakagamim, jednak szybko stracił tempo i spadł w głąb stawki. Jak się niewiele później okazało losy wyścigu nie miały się prędko rozstrzygnąć, gdyż w tak trudnych warunkach kierowcy nie radzili sobie z utrzymaniem się na torze. Kraksa goniła kraksę i niektórzy wyciągali swoje maszyny ze żwiru tylko po to, by kilka chwil później znów się tam znaleźć. Zarco znów gonił więc lidera, którym był Franco Morbidelli – niestety nie było jednak dane zobaczyć nam emocjonującej walki, gdyż Włoch sam wyeliminował się z walki o zwycięstwo.
Na brak akcji nie można było jednak narzekać, zwłaszcza że po początkowych problemach z tyłu stawki przedzierał się Jonas Folger. Niemiec złapał tempo, gdyż deszczy ustał i zaczęła pojawiać się sucha linia. Kierowca wspierany przez Liqui Moly podkręcał tempo okrążenie za okrążeniem i na ostatnim okrążeniu był już praktycznie za tylnym kołem Zarco. Francuz nawet na krótką chwilę oddał prowadzenie w ostatnim zakręcie, jednak lepsza linia jazdy pozwoliła mu się zrównać z Folgerem i wyprzedzić go o zaledwie 0,059 sekundy dając mu zwycięstwo.
Równie ciekawie było w Moto GP, gdzie deszcz przed startem wymusił jazdę na deszczowych oponach. Tor jednak przesychał i wiadomym było, że prędzej czy później pojawi się potrzeba zmiana motocykla. Przed pierwszymi zmianami prowadził Daniło Petrucci, przed Dovizioso, Rossim i Millerem. Lider sam pozbawił się prowadzenia, a kłopoty nie ominęły także Marca Marqueza, jednak Hiszpan zdołał bez wywrotki wrócić na tor.
Po 11. okrążeniu zaczęły się pierwsze zmiany motorów, jednak większość zakładała dwie przejściówki, ewentualnie slicka tylko na tył. Pierwszym, który zaryzykował okazał się Marquez na 17. okrążeniu zakładając gładkie gumy zarówno na tył, jak i na przód. Jak się okazało ryzyko było bardzo opłacalne. Hiszpan z każdym okrążeniem podkręcał tempo i w pewnym momencie był nawet sześć sekundy szybszy niż liderzy, dzięki czemu szybko zredukował przeszło 30-sekundową stratę. Ostatecznie Marquez wygrał z przewagą 9.857 sekundy. Drugi na mecie był Cal Crutchlow, który również przedzierał się przez stawkę na slickach i jeszcze na ostatnim okrążeniu wyprzedzał Dovizioso i Reddinga, który również nie zdołał utrzymać się na podium oddając najniższy stopień Włochowi.