Red Bull bez tytułu w F1?
Grand Prix Holandii na torze w Zandvoort wznowiło rywalizację w F1 po przerwie wakacyjnej. Wydaje mi się, że nie trzeba nikomu tłumaczyć, kto był głównym faworytem do zwycięstwa. Holandia powróciła do kalendarza w 2021 roku. Od tamtej pory wszystkie trzy wyścigi wygrał tam Max Verstappen. To przecież jego domowa runda, jego tor. Pomarańczowa armia holenderskich kibiców. W miniony weekend miało być tak samo. Wielkie święto, celebra i mistrz F1 wygrywający rundę na swoim torze, przed oczyma swoich kibiców. Natomiast nic takiego ostatecznie się nie wydarzyło.
Już w kwalifikacjach Lando Norris pokonał Verstappena o 0,356 s. Umówmy się – w świecie Formuły 1 to jest absolutna przepaść. Natomiast wyścig rozpoczął się dla Brytyjczyka katastrofą. Lando znów bardzo źle wystartował i Max natychmiast go wyprzedził. Później okazało się, że nawet pomimo zepsutego startu, różnica w tempie wyścigowym jest niepodważalna. Verstappen nie miał absolutnie żadnych argumentów do tego, aby się bronić przed Norrisem. Brytyjczyk wyczekał, przejechał obok Holendra i zaczął sobie budować spokojną, bardzo komfortową przewagę.
Deklasacja
Norris ostatecznie pokonał Verstappena o prawie 23 sekundy. To był obraz absolutnej dominacji i deklasacji. Holender został rozbity na własnej ziemi, przed własnymi kibicami. Lando dokonał tego w stylu, w którym wcześniej dokonywał tego Max. Natomiast role ku uciesze kibiców się odwróciły. To koniec dominacji Verstappena i Red Bulla. Jedyne co ich ratuje to fakt, że na początku sezonu zbudowali sobie potężną przewagę. Mistrzostwo Verstappena jest raczej niezagrożone. Natomiast wśród konstruktorów Red Bull zostanie wkrótce połknięty i nie będzie miał żadnych argumentów do wykonania skutecznego kontrataku.
W Holandii McLaren odrobił 12 punktów. W tym momencie różnica między nimi a Red Bullem wynosi już zaledwie 30 oczek. Rzecz w tym, że McLaren jest po prostu szybszy i ma do dyspozycji dwóch kapitalnych kierowców. Red Bull jest wolniejszy i… walczy na dobrą sprawę tylko Maxem Verstappenem. Sergio Perez w trakcie przerwy wakacyjnej utrzymał swoje miejsce w ekipie. I oczywiście na Zandvoort znów nie pokazał nic specjalnego. To nie może się udać. Red Bull w takim układzie nie obroni mistrzostwa. A to będzie miało swoje konsekwencje – m.in. zdecydowanie mniejszą „wypłatę” od F1 na koniec sezonu.
Verstappen mistrzem… po raz ostatni?
Z dużą dozą prawdopodobieństwa należy zakładać, że Max zdobędzie tytuł mistrzowski. Holender wypracował sobie odpowiednią przewagę na starcie sezonu. Ona w tym momencie wynosi aż 70 punktów. Na Zandvoort Norris odrobił 8 punktów. Trzeba natomiast podkreślić, że Lando raczej nie będzie wygrywał wszystkich rund do końca sezonu. Będą takie obiekty, na których mocniejszy będzie Mercedes, albo Ferrari. Będą też takie sytuacje, w których to Red Bull w osobie Maxa będzie wygrywał. Norris powinien zmniejszyć stratę do Verstappena, natomiast raczej go nie wyprzedzi.
Tutaj jednak powinniśmy pomyśleć już o sezonie 2025. Weźmy pod uwagę, że rozwój aktualnych konstrukcji w dużej mierze będzie zamrożony. Nikt nie będzie inwestował w aktualną generację, bo wszyscy skupią się już na 2026 roku i bolidach tworzonych według zupełnie nowych przepisów. Sezon 2025 może zatem wyglądać jak druga połowa obecnego i to oznacza, że Max Verstappen raczej nie będzie faworytem do tytułu. Sezon 2026 jest jedną wielką niewiadomą. Koniec końców może wydarzyć się tak, że dla Verstappena ten tytuł będzie ostatnim w jego karierze. Oczywiście wybiegam teraz bardzo daleko w przyszłość, natomiast jest to teoretycznie możliwe. Dominacja Holendra dobiegła końca.
Zdjęcie wyróżniające: Sam Bloxham / LAT Images / Pirelli Media