Wolny rynek zbudowany jest na zasadach popytu i podaży. Te dwa czynniki generują, jaka jest cena za określoną usługę lub dobro. W przypadku rozwoju elektromobilności prawa wolnego rynku zaburzono. Dotacje związane z zakupem auta zasilanego z baterii wzmocniły atrakcyjność elektryków. Po czasie, gdy zainteresowanie tym rodzajem napędu sukcesywnie maleje, do gry wejdzie tradycyjna ekonomia.
Podwyższanie cen i zrównywanie poziomów
Jako konsumenci lubimy mieć porównanie cen. Przegląd oferty jest bardzo ważny, ponieważ w większości przypadków chcemy racjonalnie zarządzać swoimi zasobami. Jednak z punktu widzenia marketingu i działów sprzedaży jest to zły mechanizm. Dlatego tworzy się cennik w taki sposób, żeby produkt, który chcemy faktycznie sprzedawać, okazał się atrakcyjny na tle innych. Nawet, jeśli jego cechy obniżają jego atrakcyjność. Jednak głos pieniędzy bywa najsilniejszym podszeptem w trakcie podejmowania decyzji o zakupie.
W ten sposób w niektórych segmentach ceny samochodów konwencjonalnych wzrosły, aby przykryć dysproporcje pomiędzy tym rodzajem napędu, a autami elektrycznymi. Do tego wiele państw w Unii Europejskiej wprowadziło szereg dotacji do elektryków. Dzięki temu zakup pojazdu na baterie. był całkiem racjonalnym wyborem. Jednak okazało się, że ta decyzja nie była podejmowana na podstawie czysto ekonomicznych zasad.
Ceny aut spalinowych wzrosną?
W ostatnich tygodniach szeroko komentowane jest załamanie sprzedaży na rynku samochodów elektrycznych. Jeden z większych krachów obserwujemy między innymi na terenie Niemiec. Po zredukowaniu dotacji do elektryków zainteresowanie tym rodzajem napędu spadło praktycznie do zera. W związku z tym Stellantis rozważa wprowadzenie na rynek spalinowych wersji, elektrycznych modeli. Wszystko po to, aby podnieść sprzedaż.
Odwrót od samochodów elektrycznych i ograniczenie gamy modelowej aut spalinowych, mają swoją cenę. I to dosłownie, ponieważ zaczynają działać mechanizmy popytu i podaży. Gdy zainteresowanie nowymi spalinówkami rośnie, przy jednocześnie ograniczonej ich dostępności, mamy podwyżki.
Jeśli ta sytuacja utrzyma się przez dłuższy czas, wzrosną także ceny aut spalinowych z drugiej ręki. Aktualnie część modeli wycenianych jest absurdalnie wysoko. Wiele wskazuje na to, że już niebawem czeka nas drobne przetasowanie na rynku motoryzacyjnym. Podobne do tego, jakie miało miejsce w czasie pandemii koronawirusa, gdy zerwano łańcuchy dostaw.
Unijna ingerencja w ceny po raz kolejny?
W ogólnym rozumieniu Unia Europejska może kształtować politykę cenową. Zielony Ład i inne pochodne agendy proekologiczne wymagają od mieszkańców kontynentu zmian. Jednak przy rynkowej gospodarce ludzie zostają przy swoich decyzjach. Istnieje prawdopodobieństwo, że machina urzędnicza wymusi na rządach państw wprowadzenie kolejnych regulacji prawnych. Wszystko po to, aby pojazdy elektryczne znowu stały się racjonalnym wyborem z punktu widzenia finansów. Nawet jeśli jest to efekt dotacji na ogromną skalę. Inaczej spora część narracji o neutralność klimatyczną zacznie kruszyć się w posadach.