Rajd Szwecji – tu nie będzie niespodzianki? A może…
Stwierdziłem przed momentem, że teoretycznie faworyt do zwycięstwa może być tylko jeden. W zasadzie, to faworyci, bo załoga składa się z dwóch osób. Kalle Rovanpera i Jonne Halttunen uznawani są za tych, którzy w Umea po prostu muszą wygrać. Ale czy aby na pewno tak jest? Kalle i Jonne wystartowali do tej pory w Rajdzie Szwecji czterokrotnie. W 2019 roku jechali w kategorii RC2 Skodą Fabią R5. Mieli różne problemy, natomiast wygrali wtedy tylko 3 odcinki specjalne. Notorycznie pokonywali ich m.in. Ole Christian Veiby, czy Jari Huttunen.
Kolejne trzy występy to już oczywiście starty Toyotą Yaris WRC. 2020 rok – 3. miejsce i tylko jeden wygrany oes. 2022 rok – wygrany rajd z sześcioma wygranymi oesami. 2023 rok – dopiero 4. miejsce i sześć wygranych prób. Zatem umówmy się – to nie jest tak, że Rovanpera w Szwecji kiedykolwiek dominował. W czterech swoich startach wygrał tam tylko raz. Upatrujemy w nim głównego faworyta, bo to dwukrotny mistrz świata i aktualnie panujący król. Ale to nie jest do końca tak, że poprzednie sezony kazały nam stwierdzić – okej, nie rozgrywajmy nawet tego rajdu, bo i tak wiadomo, że wygra Rovanpera. Nie – tak na pewno nie jest.
Kogo stać na niespodziankę?
W gronie faworytów trzeba uwzględnić Otta Tanaka i Martina Jarveoję. Dość powiedzieć, że Estończycy wygrywali ten rajd dwukrotnie, czyli mają tu lepszą statystykę od wspomnianych wcześniej Finów. Po jednej wygranej edycji Rajdu Szwecji mają też Elfyn Evans oraz Thierry Neuville. Nikt inny spośród aktualnie startujących zawodników tego rajdu wcześniej nie wygrał… i raczej nie wygra. Mamy zatem czterech głównych faworytów. I w tym momencie żadnemu z nich nie dałbym więcej, niż 25% szans na zwycięstwo. W nadchodzący weekend może wydarzyć się dosłownie wszystko…
Smaczku dodaje nowa punktacja. Byłem jej krytykiem przed początkiem sezonu, natomiast podczas Rajdu Monte Carlo to rozwiązanie sprawdziło się doskonale i dało nam kapitalne emocje. Po pierwsze, cały czas toczyła się walka o zwycięstwo. Po drugie, w sobotę kilka załóg pojechało na absolutnym limicie, bo przecież to sobotniego wieczora przyznaje się pierwsze punkty. A niedziela to przecież cały osobno punktowany etap, więc znów była walka na całego. Bałem się tego systemu, ale w Monte Carlo nie było w związku z nim żadnych patologii – a wręcz przeciwnie – walka nabrała dodatkowego kolorytu. Mam nadzieję, że w Szwecji będzie podobnie.
Nie tylko auta Rally1
Oczywiście Rajd Szwecji to nie tylko auta Rally1. W trakcie rywalizacji będziemy mocno przyglądać się m.in. walce w kategorii RC2. A tam m.in. Nikołaj Griazin, Oliver Solberg, Sami Pajari, Emil Lindholm i 21 innych kierowców. Tu będą prawdziwe grzmoty. Monte Carlo w RC2 było kapitalne i tutaj – jestem tego pewny – będzie tak samo. Już nie mogę się tego doczekać. Dodajmy, że w WRC 2 wystartują Michał Sołowow z Maciejem Baranem oraz Jarosław Kołtun z Ireneuszem Pleskotem. Raczej nie spodziewamy się, aby włączyli się oni do walki o zwycięstwo, ale zawsze świetnie jest oglądać Polaków w rundach WRC – super sprawa!
Naturalnie będziemy też w ten weekend spoglądać na klasę Junior WRC. Tam swój debiut w mistrzostwach świata zaliczy Jakub Matulka, który pojedzie z Danielem Dymurskim. Generalnie rywalizacja juniorów też zapowiada się kapitalnie, bo do rajdu zgłosiło się aż 19 załóg. Tak dobrze w tej klasie nie było chyba nigdy. Koniec końców – we wszystkich klasach szykuje się nam świetna walka. Ten Rajd Szwecji może być naprawdę pasjonujący na wielu płaszczyznach.
18 prób i hołd dla Breena
Rajd Szwecji rozpocznie się w czwartek, 15 lutego. O godzinie 9:01 pierwsza załoga wyruszy na odcinek testowy Hakmark. Następnie, po ceremonii startu, załogi wyruszą na 5-kilometrowy OS1 Umea Sprint o godzinie 19:05. W piątek załogi pokonają dwukrotnie próby #42 Brattby (10,76 km (to hołd dla zmarłego Craiga Breena – on startował z numerem 42. i właśnie na próbie Brattby czuł się najlepiej)), Norrby (12,36 km) oraz Floda (28,25 km). Na zakończenie dnia zawodnicy po raz drugi zmierzą się z próbą Umea Sprint.
Sobota to najdłuższy etap rajdu – liczący 126 kilometrów rywalizacji. Składa się on z dwóch przejazdów oesów Vannas (15,65 km), Sarsjoliden (14,23 km) oraz Bygdsiljum (28,06 km) a także z wieczornego przejazdu odcinka specjalnego Umea (10,08 km). Na zakończenie dnia najlepsza dziesiątka rajdu otrzyma pierwsze punkty do klasyfikacji sezonowej. W piątek poznamy zwycięzców rajdu, zwycięzców dodatkowo punktowanego niedzielnego etapu oraz zwycięzców dodatkowo punktowanego odcinka Power Stage. Zawodnicy pokonają wtedy dwukrotnie próbę Vastervik (25,50 km), oraz na zakończenie właśnie Power Stage Umea. Triumfatorów poznamy w okolicach godziny 13:30.