Koszmarny wypadek potwierdza, jaką rolę ma kask na głowie…
Kilka dni temu napisałem tutaj artykuł dotyczący tego, jak ważną rolę spełnia kask na głowie – chociażby podczas jazdy na rowerze. „Wiele osób jeżdżących na rowerze traktuje kask wyłącznie jako element stroju. Mowa tutaj o względach wizualnych. Nie patrzymy na to pod kątem bezpieczeństwa, bo wydaje nam się, że przecież na rowerze nic złego nie może się nam przytrafić” – napisałem wtedy na samym wstępie artykułu. Nie miałem pojęcia o tym, jak szybko moje słowa znajdą odzwierciedlenie w rzeczywistości.
„Co do samego kasku… Daje on możliwość ograniczenia skutków ewentualnego wypadku. Mam kilku znajomych, którzy bardzo lubią przejażdżki rowerowe. Na rower wsiadają częściej, niż raz w tygodniu. I z ich relacji słyszałem już słowa „gdyby nie kask, to byśmy dzisiaj nie rozmawiali”. Nie chodzi o to, że ten kask się przyda za każdym razem. To nie jest tak, że bez kasku nie dasz rady jeździć na rowerze. Natomiast chodzi o to, aby ten kask spełnił swoją rolę – nawet, gdyby to był jeden, jedyny raz w życiu, kiedy będzie potrzebny” – napisałem wtedy w jednym z akapitów.
Skończyłem ten artykuł z taką nadzieją, ze te słowa być może do kogoś trafią. Nie wierzę w to, że każda osoba, która przeczyta taki artykuł, od teraz będzie jeździła w kasku. To nie jest zazwyczaj coś, co potrafi zmienić nasze życie. Natomiast czymś takim może być to, co wydarzyło się tego samego dnia podczas mistrzostw Europy w Emmen w Holandii. „Jednym z głównych kandydatów do podium był 29-letni Szwajcar Stefan Kung” – pisze „Przegląd Sportowy”. Był… więc dlaczego się nie udało?
Koszmarna sprawa…
Kung to wielokrotny medalista mistrzostw świata i Europy. W jego dorobku znajduje się m.in. mistrzostwo świata w kolarstwie torowym, srebrne oraz brązowe medale mistrzostw świata w kolarstwie szosowym, a także złote medale w mistrzostwach Europy w kolarstwie szosowym. Mówimy tutaj zatem o profesjonaliście. O zawodowcu, który w swoim życiu na rowerze pokonał setki tysięcy kilometrów. I pomimo tego nawet takiej osobie może przytrafić się błąd. Nawet mistrzowi…
Zawodnik podczas mistrzostw Europy w holenderskim Emmen… nie zauważył zwężenia drogi wykonanego z barierek. Przy stosunkowo wysokiej prędkości Kung wjechał prosto w przeszkodę. Uderzenie w głowę było tak potężne, że rozerwało kask. Nie trzeba tutaj oczywiście dodawać, że nie jest to najtańszy kask i że raczej należy do tych bardziej wytrzymałych. Zawodnik dojechał do mety cały zakrwawiony. Oczywiście szansa na kolejny medal mistrzostw Europy odeszła bezpowrotnie.
To tylko przykład…
Jeśli wielokrotnemu medaliście mistrzostw świata i Europy przytrafiło się coś takiego… to tobie ma się nie przytrafić? Tu nie chodzi o to, że potrafisz dobrze jeździć na rowerze. Chodzi o to, że czasami wystarczy jedna chwila zagapienia. Jeden błąd. Jeden jedyny wypadek w całym życiu. Można sobie samemu odpowiedzieć na pytanie, co by się tutaj wydarzyło, gdyby Kung nie miał na głowie kasku. Nadal uważasz, że „nic złego się nie stanie”? Że ciebie to nie dotyczy, bo dobrze jeździsz na rowerze i masz w tym jakieś doświadczenie? Przy Kungu twoje doświadczenie znaczy naprawdę niewiele, albo wręcz nic. A jemu jednak się przytrafiło…
Zdjęcie: Screen Eurosport