Auta elektryczne spaliły się na parkingu producenta
Do całej sytuacji doszło w Stanach Zjednoczonych, w Dearborn w stanie Michigan. Miała ona miejsce 4 lutego, natomiast dopiero teraz do mediów wyciekło nagranie z tej sytuacji. W zasadzie to materiał ten nie wyciekł, a stacja telewizyjna CNBC wywalczyła go od policji z Dearborn na podstawie konkretnej ustawy obowiązującej w stanie Michigan. Do sytuacji doszło na parkingu należącym do Ford Motor, właśnie w Dearborn. Stojące tam auta elektryczne nagle stanęły w płomieniach. Dlaczego?
Na nagraniu widzimy kłęby czarnego dymu. Jak podaje stacja CNBC chodzi o Forda F-150 Lightning. A w zasadzie, to według producenta chodzi o zaledwie 18 modeli tego samochodu, które miały mieć usterkę w ogniwach akumulatora. Produkcja w zakładzie musiała zostać wstrzymana aż na pięć tygodni. Według producenta jest to niezwykle rzadka, wręcz niespotykana usterka. Spaliły się aż trzy nowe samochody, co bez wątpienia nie jest idealną sytuacją. Zresztą, nie pierwszy raz piszemy o pożarze auta elektrycznego.
To problematyczna sprawa. Pożary aut się zdarzają – to oczywista sprawa. Zdarzają się również wśród aut spalinowych i nie odkryłem tutaj Ameryki takim właśnie stwierdzeniem. Nikt nie ma zamiaru tego negować. Natomiast nie da się też zakwestionować faktu, że ugaszenie auta elektrycznego jest o wiele trudniejsze, niż ugaszenie auta spalinowego. Poza tym, sam charakter pożaru auta elektrycznego jest zupełnie inny. O wiele bardziej dynamiczny, o wiele bardziej „żywy”.
Tylko sobie wyobraź…
Pod nagraniem w serwisie YouTube pojawiło się kilka ciekawych komentarzy. „Wyobraź sobie tylko, że ten samochód jest zaparkowany u ciebie w domu w garażu, a nad garażem znajduje się pokój twoich dzieci. Jeśli coś takiego wydarzy się w środku nocy, nie masz szans” – napisał jeden z użytkowników. „Wow, to nie może być zbyt dobre dla środowiska” – pisze z przekąsem kolejny z internautów. „Nigdy nie kupię auta elektrycznego, jeśli będzie miało baterię litowo-jonową. Może zapalić się podczas wypadku, ładowania… albo i bez przyczyny” – napisał następny użytkownik.
Nie od dzisiaj podkreśla się, aby nie parkować samochodów elektrycznych pod dachem domu. O tym, że taki samochód powinien mieć miejsce w osobnym garażu, albo na zewnątrz. Zresztą dotyczy to nie tylko samochodów, ale także elektrycznych rowerów i hulajnóg. Ewentualny samozapłon, kiedy trzymamy takie urządzenie albo pojazd w domu, może mieć fatalne konsekwencje. I trzeba mieć świadomość tego, że taka sytuacja zbyt szybko się raczej nie skończy. Może ich być coraz więcej.
Czy to ryzyko?
To trochę tak, jak w tym słynnym powiedzonku. W paczce z cukierkami jest sto cukierków, ale jeden jest zatruty. Wiedząc o takiej sytuacji i o prawdopodobieństwie zatrucia wynoszącym zaledwie 1%, zaryzykujesz? Nie twierdzę, że to powiedzenie trzeba odnosić do samochodów elektrycznych w ogóle, jako argument do tego, aby takiego auta nie kupić. Natomiast wiedząc, że ten samochód może się sam zapalić bez żadnej przyczyny w twoim garażu, zaryzykujesz? Czy jednak jakoś się na taką możliwość zabezpieczysz?