Verstappen wykluczony z wyników kwalifikacji w F1?
Za nami trzy wyścigi nowego sezonu F1. Trzy wyścigi w których… no dobrze – nie czarujmy się. Zbyt wielu emocji nie było. Przynajmniej na samym torze, w rywalizacji między zawodnikami. W Bahrajnie Red Bull zgarnął dublet, Max Verstappen dojechał 12 sekund przed Sergio Perezem i prawie 40 sekund przed trzecim Fernando Alonso. Później w Arabii Saudyjskiej mieliśmy kolejny dublet Red Bulla – tym razem Perez skończył przed Verstappenem, trzeci z dużą stratą znów był Alonso.
W Australii było trochę inaczej. Wygrał oczywiście znów przedstawiciel Red Bulla – Verstappen. Z tym, że tym razem nie było za nim Pereza, bo ten miał problemy w sobotnich kwalifikacjach. Więc drugi był Lewis Hamilton, a trzeci… znów Alonso. Różnice na mecie nie były wielkie, ale nie mogły być wielkie. Wyścig kończył się okrążeniem za safety carem. Wiele osób twierdzi, że był to jeden z najbardziej szalonych wyścigów ostatnich lat. To oczywiście bzdura. Sam wyścig był znowu nudny. Szaleństwa dodało mu… szaleństwo sędziów, którzy sami pogubili się w tym, co robią.
Nie czarujmy się – ten sezon jest pozbawiony emocji. W klasyfikacji kierowców na czele dwaj kierowcy Red Bulla. Za nimi są Alonso oraz Hamilton, ale to tak naprawdę nic nie znaczy. OK – ktoś musi być przecież trzeci, czwarty i piąty. Ale żaden z nich w normalnych warunkach nie będzie w stanie się zbliżyć do dwójki Red Bulla. Ich przewaga jest tak ogromna, że pewnie wiele kolejnych wyścigów zakończy się ich dubletem. Ani Mercedes, ani Aston Martin, ani Ferrari nie posiadają narzędzi do tego, aby nawiązać z Red Bullem walki. Po prostu – nie posiadają i już. Im prędzej sobie to uświadomimy, tym mniej będziemy zawiedzeni rezultatami kolejnych wyścigów. Być może nikt inny w tym sezonie nie wygra nawet jednego wyścigu…
W normalnych warunkach…
No tak, użyłem sformułowania „w normalnych warunkach”. W Australii nie było dubletu Red Bulla. Dlaczego? Dlatego, że w kwalifikacjach Perez zablokował koła i wyleciał z toru w pułapkę żwirową. Wystartował z pitlane i na torze, na którym wyprzedzanie nie należy do najłatwiejszych, zajechał z tego pitlane na 5. miejsce w wyścigu. Red Bull po trzech wyścigach zgromadził 123 punkty. Drugi Aston Martin ma ich… 65. Nawet gdyby w Red Bullu jeździł sam Max Verstappen, to z dorobkiem 69 punktów wyprzedzałby dwójkę Astona. To sporo mówi o tym, jaki mamy sezon.
Nadzieją na ciekawe wyścigi są jakieś problemy Red Bulla. Chociażby takie, jak w Australii. Chociaż… pragnę przypomnieć, że w Arabii Saudyjskiej Verstappen startował z 15. pola startowego i skończył wyścig na 2. miejscu, 5 sekund za swoim zespołowym kolegą Perezem. Wyprzedzając po drodze wszystkich kierowców Mercedesa, Astona Martina i Ferrari. I nie stanowiło to dla Maxa większego wyzwania. Taki właśnie jest bolid Red Bull Racing. Taki, że pozycja w kwalifikacjach nie robi aż takiej różnicy. Albo nawet żadnej.
Zmiana regulaminu F1?
Jasne, można by się bawić w jakieś zmiany regulaminu. Na przykład w odwrotną kolejność na starcie do wyścigu. Ten, kto wygrywa kwalifikacje, startuje ostatni i tak dalej. Natomiast po pierwsze, ostatnie dwa wyścigi udowodniły, że Red Bull nie ma większych problemów z przebijaniem się do przodu stawki, bo inni wyglądają przy nich, jakby startowali bolidami F2. Po drugie, myślę, że schemat kwalifikacji mógłby się zmienić. Kolejni zawodnicy mogli by walczyć nie o najszybsze… a o najwolniejsze okrążenie, żeby wyścig rozpocząć z przodu. Nie – ani jedna, ani druga zmiana do niczego by nie doprowadziły.
Można zadawać sobie pytanie – jak powstrzymać Red Bulla? Natomiast moim zdaniem nie da się tego zrobić w żaden sposób. Ich przewaga jest po prostu zbyt duża. I nie sądzę, aby w tym sezonie cokolwiek się zmieniło. Podejrzewam, że kilka zespołów już może przekreślić sezon 2023 i skupić się na samochodzie na rok 2024. No bo przecież aktualne konstrukcje nie nadają się do równej walki z Red Bullem. Ale i to nie musi przynieść spodziewanego efektu.
Przecież Red Bull rozpoczął z dobrym projektem i rozwija go już kolejny sezon. Jeśli ktoś teraz postawi na nowy projekt, to rozpocznie rok 2024 z zupełną nowością. Widmo „chorób wieku dziecięcego” i być może bolidu jeszcze gorszego, niż ten aktualny, nie jest wcale takie wykluczone. I dlatego nie wiem, czy ktoś zdecyduje się na jakieś drastyczne zmiany. Trochę jest tak, że z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia. Kolejna większa zmiana regulacji nastąpi dopiero na sezon 2026. I jeśli oczekujemy większych zmian i przetasowań w czubie stawki F1, to prawdopodobnie dojdzie do nich najprędzej w tym 2026 roku.
No chyba, że…
Inni liczą jeszcze na to, że Red Bulla będą trapiły jakieś inne problemy. Max Verstappen notorycznie ma jakies problemy ze skrzynią biegów. Natomiast nawet te problemy nie przeszkodziły mu w tym, żeby wygrać dwa wyścigi i raz zająć drugie miejsce. Niby problemy, a wciąż jest w stanie zdobyć pole position. Zresztą, przecież już na przedsezonowych testach F1 w Bahrajnie było widać, że bolid Red Bulla jest niemal niezniszczalny. Verstappen kręcił okrążenia całymi dniami, bił rekordy i nic z tym samochodem się nie działo. Red Bull wyglądał na tych testach najlepiej. Nie tylko pod względem tempa, ale również bezawaryjności. I to dla ich rywali jest kolejnym ciosem. Nie mają na co liczyć…