Motorsport w Polsce to nisza. W kraju nad Wisłą nigdy nie wzbudzał takich emocji, jak piłka nożna, czy siatkówka… a byłbym w stanie zaryzykować tezę, że również takich, jak piłka ręczna, czy skoki narciarskie – albo i biegi za czasów Justyny Kowalczyk. Ale nie o tym ma być ten tekst. Ma on być o tym, czego miałem okazję być świadkiem od 2017 roku jako obserwator, kibic – ale nie tylko – jako dziennikarz również. Czy też – jak większość chciałoby to teraz określić – jako pismak. Nawiasem mówiąc, nie uważam tego określenia za obraźliwe, ale to historia na inny temat.
Być może to nieco ryzykowna i kontrowersyjna teza, ale nadal uważam, że najwybitniejszą postacią ostatnich pięciu lat w polskim motorsporcie był Kajetan Kajetanowicz. Chociaż po tytuły sięgał już o wiele wcześniej, niż 2017 rok, nadal jestem zachwycony faktem, że mogłem relacjonować kolejne jego podboje światowych tras. Kolejny, historyczny tytuł mistrza Europy, wymarzone przejście do mistrzostw świata, wreszcie niesamowita walka o laury na najwyższym możliwym poziomie. Na razie niezakończona sukcesem… Ale chciałbym w tym momencie podkreślić zbitkę słów NA RAZIE.
Byłem przekonany, że koniec podziału na klasy WRC 2 Pro i WRC 2, czy też później pomiędzy WRC 2 i WRC 3, będzie końcem szans na tytuł dla naszego idola z Ustronia. Trwa ósmy miesiąc 2022 roku i – cholera, kto wie – być może to jest ten sezon. Być może to właśnie teraz – kiedy teoretycznie jest najtrudniej i jest tylko jedna główna klasa dla samochodów kategorii RC2 – być może teraz w końcu popularny Kajto sięgnie po mistrzostwo. Na ten moment nikt ze świata rajdów nie jest w stanie wykluczyć takiego scenariusza. Tym bardziej ja – człowiek, który wychował się na tym samym terenie. I wciąż ma – pewnego rodzaju – sentyment do wyników osiąganych przez mistrza z Ustronia. Może to jest ten sezon. Kto wie?
Who’s next?
Nie mogę pominąć tutaj Roberta Kubicy. Przecież to niewykonalne. Kierowca ORLEN Team nawet w ostatnich pięciu latach osiągnął więcej, niż ktokolwiek wcześniej mógł sobie wymarzyć. Był przecież wyczekiwany powrót do F1 – jako kierowca podstawowy! Były starty w niemieckim DTM-ie. Była Daytona, 24 godziny Le Mans, cała seria Długodystansowych Mistrzostw Świata i nawet European Le Mans Series. Ale przecież dyskusję można by zakończyć po zbitce „F1”. To wystarczy. To poziom nieosiągalny dla ludzi z tej części Europy. Po prostu. Jest w tym najlepszy. Nawet jako człowiek, którego ręka nie jest w pełni sprawna.
Dalej uważam, że przed Robertem jeszcze wiele sukcesów. Być może nie w Formule 1. Oczywiście wciąż nie da się tego jednoznacznie wykluczyć. Kubica może być jednym z łakomych kąsków dla zespołów F1. Ale być może życie w motorsporcie zaczyna się po 37. urodzinach? Wciąż do wygrania jest Le Mans – chociażby. Wciąż – relacjonowanie wyczynów naszego asa to dla mnie zaszczyt. Choćby ten punkt w Niemczech w F1, a potem niespodziewane podium DTM w Zolder. WOW!
Z tak ogromnego doświadczenia i klasy przechodzę do kogoś, kto – mam wrażenie – dopiero zaczyna. Dopiero zaczyna a już teraz imponuje na trasach Rajdowych Mistrzostw Świata. Mikołaj Marczyk i Szymon Gospodarczyk to załoga, która stworzona jest do rzeczy wielkich. Jak wielkich? W ich przypadku można powiedzieć tylko jedno – sky is the limit. Naprawdę tak jest! Czy jest coś, co mogłoby ich zatrzymać? Pewnie tak, ale na ten moment nie jestem w stanie wymienić takiej rzeczy.
Future is bright…
Przyszłość maluje się wyłącznie w kolorowych barwach. Miko i Szymon są w stanie dostarczyć nam jeszcze kolosalne, niepoliczalne ilości radości. Bo były dwa mistrzostwa Polski, które starannie relacjonowałem i fotografowałem, były starty w mistrzostwach Europy i mistrzostwo Europy juniorów. W końcu są starty w mistrzostwach świata. I to w tak młodym wieku. To wręcz zdumiewające jak na polskie warunki.
Wiemy już teraz, że na krajowym podwórku nikt nie jest nawet blisko. Na świecie – w WRC – rywalizacja jest przeogromna. Ale mam takie wrażenie, że w tym momencie wszystkie karty są w rękach naszych. Uznacie mnie za obłąkanego, ale uważam, że spośród kierowców nowej generacji – oprócz naturalnie Kalle Rovanpery – nikt nie jest aktualnie bardziej powtarzalny, regularny i szybszy, niż Marczyk. Na superoesach już jest najlepszy na świecie – nikt nie zaprzeczy. A regularność?
Nie wiem – możesz zatrudnić zawodnika, który na każdym rajdzie wygrywa cztery oesy i na piątym wypadnie z trasy, to nie sztuka. A możesz mieć takiego, który nie wygra żadnego oesu, ale dojedzie na podium. Różnica na pozór wydaje się kolosalna, ale tak naprawdę jest subtelna. Wystarczy zrobić to „pół tonu ciszej”. Nikt wśród juniorów nie ma takiej umiejętności wykształconej na wyższym poziomie, niż Miko i Szymon. To materiał na coś, czego nie mieliśmy nigdy w historii – na załogę fabryczną z prawdziwego zdarzenia.
Thanks…
Dzięki za te 5000 artykułów. Do zobaczenia 5000 artykułów później. Kto wie – być może Kajto będzie miał już swój wymarzony tytuł mistrza świata, Kubica kilka razy zgarnie Le Mans i zaskoczy nas w innych seriach na całym świecie, a Miko i Szymon będą jeździć w zespole fabrycznym i bić się o najwyższe cele w pełnym wymiarze – w Meksyku, Kenii, Japonii, Australii i Nowej Zelandii. Przecież – mówiąc całkowicie szczerze i realnie – to wszystko jest w 100% możliwe.