Samochody elektryczne – proste, konkretne pytanie – po co? Głównym argumentem jest rzekoma ekologia. Powtarzane frazy, że elektryczny znaczy ekologiczny. Podobno w taki sposób pomagamy naszej planecie. A do tego to piękne… „zeroemisyjne”. Ale czy rzeczywiście – tak naprawdę – samochody elektryczne mają cokolwiek wspólnego z ekologią? Zastanówmy się nad tym.
„Volvo przeprowadziło badania, z których wynika, że w przypadku produkcji dwóch takich samych modeli z napędem konwencjonalnym i elektrycznym ten drugi powoduje o 70 proc. wyższą emisję.”. Tak brzmią pierwsze słowa artykułu opublikowanego 15 listopada ubiegłego roku na portalu „Auto-Świat”. Proces produkcji zatem odpada – jest zdecydowanie bardziej szkodliwy dla środowiska w przypadku auta elektrycznego.
Duża część kierowców tak robiła. Szuka ich policja – grozi im do 10 lat pozbawienia wolności
Samochód elektryczny, czyli samochód na prąd. „Podstawowe surowce energetyczne wykorzystywane w Polsce to węgiel kamienny i węgiel brunatny oraz ropa naftowa i gaz ziemny. Około 70% wydobywanego u nas węgla kamiennego przeznaczane jest na produkcję energii elektrycznej.”. Tyle przeczytamy na portalu „zpe.gov.pl”. A co do najbardziej aktualnych danych? W maju 2022 roku za produkcję energii elektrycznej w największym stopniu odpowiadał węgiel kamienny (46,4%) oraz brunatny (27,4%). Łącznie to daje 73,8% – tylko z węgla. Czy zatem w praktyce samochód na prąd nie jest w Polsce samochodem na węgiel?
Czegoś tutaj nie rozumiem…
Produkcja samochodu elektrycznego jest bardziej szkodliwa dla środowiska, niż produkcja auta spalinowego. Następnie samochód elektryczny w teorii jest „zeroemisyjny”, bo jeździ na prąd. Natomiast prąd w Polsce w zdecydowanej większości bierze się z węgla. Ten samochód jest zasilany węglem. Nie rozumiem trochę gdzie tutaj ekologia?
„Škoda Octavia Combi 2.0 TDI zużywa w cyklu swojego życia 164 MWh energii – to niższy wynik niż hybrydowej Toyoty Prius (167 MWh) czy w pełni elektrycznego Fiata 500e (171 MWh) – wynika z badania Life Cycle Assessment organizacji Green NCAP” – czytamy na stronie „profitechnika.pl” – „W obrębie tej samej marki – Renault – dwa modele o napędzie spalinowym oraz elektrycznym osiągnęły bardzo podobny rezultat pod kątem generacji gazów cieplarnianych. Clio zużywa w całym cyklu 187 MWh energii, a elektryczny ZOE 188 MWh” – brzmi dalsza część tekstu”.
https://wrc.net.pl/kw-pilne-oto-ceny-paliw-na-kolejne-dni-po-ile-bedzie-benzyna-diesel-i-lpg-dobre-wiadomosci
Czyli co? Z tego wszystkiego wynika nam, że samochód elektryczny wcale nie jest ekologiczny? Nie odpowiem na to pytanie jednoznacznie. Sami spróbujcie sobie wyrobić opinię na ten temat po wszystkich przytoczonych przeze mnie fragmentach. Wydaje mi się, że z łatwością można obalić tezę rzekomej ekologii. Ale wracając do mojego głównego pytanie – po co nam elektryki? Skoro – być może – nie są nawet ekologiczne – co dla wielu mogło być ich jedyną zaletą?
Dalej nie jest lepiej…
Koszt zakupu samochodu elektrycznego to jakiś żart. Dokładnie ten sam model, w dokładnie tej samej wersji wyposażenia – elektryczny kosztuje 40-50 tysięcy złotych więcej, od spalinowego. Koszty naprawy? No cóż… nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć. Raz – szukanie mechanika, który podejmie się naprawy auta elektrycznego. Dwa – cena części. Nie bez powodu kiedyś głośno było o cmentarzyskach samochodów elektrycznych w Norwegii. Naprawa jakiegokolwiek elementu była nieopłacalna. Po lekkiej stłuczce samochód lądował na złomie – koniec. Taka to ekologia.
Duża część kierowców tak robiła. Szuka ich policja – grozi im do 10 lat pozbawienia wolności
A jeśli już jesteśmy przy naprawach… no cóż – baterie. Każdy ma chyba świadomość tego, że baterie się zużywają. Aktualnie wymiana baterii w samochodzie to koszt pomiędzy 80 a 100 tysięcy złotych. Gwarancja w większości obejmuje 8 lat, więc w teorii po 8 latach będziesz musiał wymienić baterie – i dopłacić do biznesu 80 tysięcy złotych. Nie wspominając o tym, jak ekologiczna będzie utylizacja baterii i produkcja nowych.
Kup teraz – opony w mega promocji!
Nie będę mówił o niedogodnościach związanych z samym użytkowaniem. Długie ładowanie, postoje, niewielki zasięg, znikoma infrastruktura. Niezbyt zachęcające właściwości jezdne, bo przecież elektryki są bardzo ciężkie. Dobrze przyspiesza, ale mozolnie hamuje i w zakrętach czuć wagę… Kolejny raz zadaję sobie pytanie – po co? I niestety, ale nie znajduję odpowiedzi.