Kilka dni temu przytaczaliśmy słowa jednego z ekspertów, który twierdził, że w przyszłym roku prąd może być nawet o 70% droższy. Teraz kolejny ekspert twierdzi, że będzie to 50%. Generalnie… wiemy na pewno, że będzie drożej. „Interia” tłumaczy, że już teraz stawki kontraktów z dostawą na przyszły rok wycenia się na około 1000 zł za MWh, co jest poziomem rekordowym.
„Interia” podaje, że od początku tego roku ta stawka to było średnio 701 zł, a w całym ubiegłym roku nieco ponad 384 zł za MWh. Jakkolwiek by na to nie patrzeć – jest to różnica przeogromna. 384 zł/MWh w 2021 roku… i co najmniej 1000 zł/MWh na 2023 rok. Ustalmy sobie na początek jedno – tak, jazda samochodem elektrycznym to oszczędność. Na razie nie zagłębiajmy się w szczegóły. Posiadasz samochód elektryczny, twój sąsiad posiada samochód spalinowy. Koszt przejechania 100 kilometrów jest mniejszy dla ciebie. Przynajmniej w większości przypadków.
https://wrc.net.pl/kw-prad-podrozeje-nawet-o-70-ludzie-juz-sa-wsciekli-jak-to-jest-w-ogole-mozliwe-dlaczego
Kiedy ładujesz samochód w domu i prąd kosztuje średnio 0,74 zł za kWh, nie zapłacisz raczej za 100 km trasy więcej, niż 15 zł. Jeśli musisz ładować samochód na wolnej ładowarce (AC), koszt ten może przekroczyć 20 zł. Zupełnie inaczej jest, kiedy chcesz skorzystać z szybkiej ładowarki (DC). Wtedy koszt przejechania 100 kilometrów to średnio ok. 36 zł, a na autostradzie nawet ponad 50 zł.
Drożej elektrykiem, czy benzyniakiem?
A więc… na dwoje babka wróżyła. Najłatwiej i najtaniej jest ładować samochód w domu – to oczywiste. Wtedy koszt przejechania tych 100 kilometrów to 15-20 zł. Tu problem jest rozwiązany – płacisz mniej, niż sąsiad. Problem jest wtedy, kiedy musisz ładować samochód w trasie, na mieście itd. Na szybkiej ładowarce – a przecież tylko taka wchodzi w grę – koszt przejechania 100 km może przekroczyć 50 zł.
W przypadku samochodu spalinowego też różnie to może być… natomiast zakładając średnie spalanie ok. 6l/100 km, co jest normą, standardem, i przy aktualnych cenach paliwa, koszt przejechania 100 km „benzyniakiem” to 41 zł a dieslem 44 zł. A więc w większości przypadków poruszanie się samochodem spalinowym będzie po prostu droższe – nie ma co się oszukiwać. Takie są fakty i nie ma co z nimi dyskutować. W tym momencie, bo teraz do gry wkraczają szczegóły, detale… bardzo ważne detale.
W internecie funkcjonuje coś takiego, jak kalkulator opłacalności samochodu elektrycznego. To proste urządzenie pozwalające na porównanie kosztów zakupu oraz eksploatacji samochodu elektrycznego względem spalinowego. Przyjmijmy, że średnio kierowca pokonuje samochodem 1000 km. Ale teraz do gry wkracza koszt zakupu samochodu. No bo przecież żeby go użytkować i „oszczędzać”, to najpierw trzeba taki samochód posiadać.
Koszty są… są jakie są
Najbardziej lubię porównania na modelach, które występują w dwóch wariantach – elektryczny i spalinowy. Za przykład mogę choćby podać Peugeota i model 208, który występuje zarówno w odmianie benzynowej, elektrycznej, jak i z silnikiem diesla. Są różne wersje. Przykładowo, odmiana „Active”. Benzynowa kosztuje 70 200 zł, elektryczna 131 400 zł. W wersji „Allure” benzyniaka kupisz za 83 500 zł, elektryka za 139 200 zł. W wersji „GT” benzyniak startuje od 94 500 zł, elektryk od 150 600 zł. A zatem, nie pomylę się dużo, jeśli przyjmę, że samochód elektryczny jest minimum o 50 tysięcy droższy od identycznego odpowiednika, tylko że spalinowego.
Kup teraz – opony w mega promocji!
A zatem załóżmy, że za samochód elektryczny w naszym kalkulatorze płacimy 125 tysięcy złotych a za spalinowy 75 tysięcy. Kolejna rubryka to „koszty coroczne”, takie jak różnego rodzaju opłaty, czy naprawy. To kwestia tak rozległa, że nie ma sensu się wdawać w szczegóły. W obu przypadkach przyjmijmy, że jest to 1000 zł. Jeśli chodzi o samochód spalinowy pozostaje nam jeszcze wypełnić rubrykę „cena 1 litra paliwa” oraz „średnie zużycie paliwa na pokonanie 100 km”. Jeśli już porównywałem na bazie benzyniaków, to wpisujemy aktualną średnią cenę 1 litra benzyny, czyli 6,87 zł oraz średnie spalanie na poziomie 6l na 100 km.
Jeśli chodzi o elektryka, to kwestia wygląda nieco inaczej. Musimy wziąć pod uwagę, że baterie, akumulatory mają swoją żywotność. Większość producentów daje gwarancję na 8 lat. Czyli teoretycznie musimy założyć, że po 96 miesiącach użytkowania będziemy musieli wymienić akumulator na nowy. Stary nie będzie się już do niczego nadawał. Jasne – może to się wydarzyć szybciej, ale pozostańmy przy tych 8 latach, na które producent daje gwarancję.
Który bardziej ekonomiczny?
Wymiana baterii – jaki to koszt? Nawet 150 tysięcy złotych w przypadku Hyundaia Kony Electric – podaje „Autokult”. Natomiast w innych przypadkach, m.in. Nissana, Renault, BMW, czy Volkswagena, ta cena oscyluje między 80 a 100 tysięcy złotych. Do naszego kalkulatora wpiszę kwotę uśrednioną – 90 tysięcy złotych. No i pozostaje nam cena energii elektrycznej za 1 kWh – przyjmijmy, że jest to te 0,74 zł oraz średnie zużycie energii na pokonanie 100 km – przyjmijmy, że jest to 22 kWh. Często producent podaje dane z okolic 13-15 kWh, natomiast później testy wykazują coś innego. Na portalu „Na Prądzie” wyniki testu co do Renault Zoe sugerowały, że na autostradzie zużycie wynosiło 27 kWh a w trybie normalnym ok. 20 kWh. Przyjmijmy, że będzie to 22 kWh.
https://wrc.net.pl/kw-od-6-lipca-nowe-obowiazkowe-wyposazenie-samochodu-cena-tego-elementu-to-nawet-400-zl
Wyniki? Samochód elektryczny nigdy nie będzie bardziej ekonomiczny, niż spalinowy. Tak – sama jazda będzie tańsza. Natomiast wliczając w to koszty zakupu i wszelkie potrzebne dane eksploatacyjne, te wykresy nawet się nie zazębiają. Po 8 latach wciąż samochód spalinowy będzie bardziej opłacalnym wyborem, niż elektryczny. Zakładając, że po 8 latach trzeba w elektryku wymienić baterie… no cóż. A przypominam, że mowa tutaj o aktualnych stawkach za prąd.
Co, jeśli prąd w przyszłym roku faktycznie podrożeje o 50, czy 70%? Wtedy ładowanie nie będzie już kosztowało 0,74 zł za kWh… a 1,00 zł? Albo więcej. A co dopiero powiedzieć o ładowarkach publicznych, w tym szybkiej ładowarce (DC). Nie będę tego liczył, bo to jeszcze bardziej zobrazowałoby nieopłacalność elektryków. Wczoraj przytoczyłem dane dotyczące realnej emisyjności samochodów…
No więc… w końcu jakie są?
Okazało się, że przeciętna hybryda, czy też samochód elektryczny, emitują przez cały cykl swojego życia więcej gazów cieplarnianych, niż przykładowa Skoda Octavia w dieslu. Więc raz – nie są ekologiczne. Dwa – nie są ekonomiczne. No to… chciałoby się zapytać – no to jakie są? No bo przecież komfortowe i „logiczne” też nie, bo zamiast zatankować w 2 minuty, trzeba ich ładować godzinę, albo półtorej (na szybkiej ładowarce rzecz jasna…).
https://wrc.net.pl/kw-sensacyjne-dane-diesel-jest-bardziej-ekologiczny-niz-samochod-elektryczny-daje-do-myslenia
Teoretycznie rozwiązaniem mogłoby być raz – obniżenie kosztów energii, np. poprzez dużo większy udział odnawialnych źródeł energii w bilansie energetycznym, a dwa – obniżenie kosztów samochodów elektrycznych. Natomiast ani na jedno ani na drugie na ten moment się nie zapowiada. OZE w Polsce to wciąż czarna magia, a ceny elektryków… no cóż. W dobie wojny i drożejących elementów oraz surowców, raczej czarno to widzę. Prędzej wydarzy się coś trzeciego – cena aut spalinowych wywinduje do poziomu elektryków. Wtedy… kto wie. Natomiast na ten moment nie ma o czym gadać.
Wyniki na podstawie kalkulatora ze strony samochodyelektryczne.org