Miłość do motocykli
36-latek rozpoczynał swoją karierę w rajdach terenowych od występów na motocyklu. Po startach w Polsce przyszedł czas na międzynarodowe areny. W 2007 roku pod swoje skrzydła wziął go Polski Koncern Naftowy ORLEN, by pod okiem Jacka Czachora i Marka Dąbrowskiego mógł rozwijać swoje umiejętności. Na sukcesy na światowej scenie nie trzeba było długo czekać. Już w 2008 roku został wicemistrzem świata w rajdach cross-country. Co więcej wynik ten powtarzał jeszcze pięciokrotnie.
W 2009 roku zadebiutował na trasach Rajdu Dakar. W Ameryce Południowej, gdzie przyszło mu pierwszy raz powalczyć w pustynnym klasyku okazał się lepszy od swojego nauczyciela i został sklasyfikowany na jedenastym miejscu. Do czołowej dziesiątki zabrakło jedynie 26 minut. Jacek Czachor wywalczył wówczas dwudzieste miejsce.
Z roku na rok tylko lepiej
Nie trzeba było długo czekać, by polscy kibice mogli cieszyć się najlepszym motocyklowym występem. Już rok później Przygoński pokazał, że należy do światowej czołówki i ukończył rywalizację na ósmym miejscu.
– Najcięższe chwile przeżyłem, gdy zaczął psuć mi się motocykl. Stanąłem na trasie, rozkręciłem motocykl, zdjąłem zbiorniki paliwa, zdjąłem kask i pomyślałem, że to koniec, trzeciego dnia kończę jazdę. Poskładałem jednak wszystko i pojechałem dalej. Później jeszcze miałem jedną poważną wywrotkę, która kosztowała mnie trochę zdrowia. Podczas tak długiej imprezy zawsze przychodzą momenty utraty sił. Są również chwile, gdy następuje zmęczenie psychiczne. Ono jest największym wrogiem zawodnika. W tym roku rajd był dla mnie dużo cięższy niż w zeszłym. Trasa była poprowadzona poza szlakiem, po strasznych dziurach i kamieniach, po których jest naprawdę ciężko jechać na motocyklu. Do tego doszło niewiarygodne tempo jazdy. Żeby walczyć o pierwszą dziesiątkę liczyła się każda sekunda, każdego dnia – mówił po historycznym wyniku Przygoński.
W 2014 roku wzniósł się na wyżyny swoich umiejętności i uzyskał do dziś najlepszy polski rezultat w stawce motocyklistów. Jadąc KTM-em Polak znalazł się na szóstym miejscu, a po przejechaniu ponad ośmiu tysięcy kilometrów do podium zabrakło jedynie 30 minut.
Czas na cztery kółka
W 2016 roku Przygoński zdecydował się na przesiadkę do samochodu. Pierwsze pięć edycji imprezy za kierownicą auta zaliczył w Mini. Po piętnastej pozycji w debiucie przyszła pora na siódme, piąte i czwarte miejsce. Niestety w 2020 roku Polaka trapiły awarie sprzętu i nie poprawił swojego najlepszego rezultatu. W 2019 roku do podium zabrakło nieco ponad 30 minut, a za swoimi plecami kierowca ORLEN Team zostawił m.in. Cyrila Despersa i Giniela de Villiersa.
– Czwarta pozycja, cieszymy się z niej niezmiernie. Wielka walka trwała do końca, szczególnie przez trzy ostatnie dni. Ścigaliśmy się na ekstremalnie trudnych wydmach, a problemy mieli praktycznie wszyscy. Cieszymy się, że jesteśmy w stanie walczyć z najlepszymi, ze światową czołówką. Szczególnie, że jesteśmy młodą ekipą i mamy przed sobą dużo czasu i wiele rajdów. Większość odcinków kończyliśmy na trzeciej pozycji, co pokazuje, że pojechaliśmy świetnie, byliśmy „w sztosie” – mówi Jakub Przygoński po swoim najlepszym rezultacie.
Najlepszy rezultat w karierze Przygoński powtórzył również w tym roku. Dysponując nieco słabszą Toyotą, unikał większych przygód, co okazało się kluczowe w rywalizacji. Przed Polakiem znalazły się jedynie dakarowe legendy. Biorąc pod uwagę doświadczenie oraz przesiadkę do Mini, które triumfowało w ostatnich dwóch edycjach imprezy, możemy spodziewać się walki conajmniej o podium.
Nie tylko Dakar
Jakub Przygoński w swojej karierze próbował też innych odmian motorsportu i to z niemniejszymi sukcesami. Wystarczy wspomnieć, że tylko w sezonie 2020 wywalczył tytuł driftingowego mistrza Polski i rallycrossowego wicemistrza Polski.
– To będzie kolejny Dakar, który będzie dużym wyzwaniem. Na ten rok wymyśliliśmy, że potrzebujemy mocnej broni. Taką jest Mini Buggy. Samochód ma napęd tylko na tylne koła, nie 4×4. To jego przewaga, ponieważ waży 340 kilogramów mniej i ma możliwość upuszczania powietrza z kół z wnętrza kabiny. Gdy widzimy piasek możemy spuścić powietrze, a wjeżdżając na bardziej kamieniste podłoże możemy je dopompować – mówił Przygoński przed tegorocznym startem.
– Jestem zawodnikiem od ponad 20 lat. Celem jest bycie jak najszybszym i jak najlepszym. Będziemy walczyli o wyższe miejsce niż to czwarte – dodał.