Dotarłem do niezwykle interesujących badań, które pojawiły się na portalu „Wybór Kierowców”. We wstępie możemy przeczytać, że problemem zajęto się na poważnie w USA. Tam zaczęto mierzyć realne, rzeczywiste spalanie samochodów, a jeśli będzie ono znacząco wyższe, niż podawał producent, musi on wypłacić klientowi odszkodowanie. Samochód swoje musi spalić… więc po co to zawyżać?
Na pierwszym etapie mamy badania aut małych, miejskich. Tutaj średnio wyniki zostały zaniżone o 34%. Jedna z najwyższych różnic to Nissan Micra 0.9 DIG-T. Podawane przez producenta spalanie kolejno w mieście, na trasie oraz średnie wyniosło 5.8, 3.9 oraz 4.6. Tymczasem rzeczywiste wartości wyglądały tak: 8.2, 5.5 i 6.9. Zanotowano różnicę na poziomie 50%… 19 samochodów – w każdym przypadku spalanie było przekłamane.
Drugi segment to auta kompaktowe i tutaj różnica wzrosła już do średnio 40%. Nie poruszymy tu nawet tematu Priusa Plug-In hybrid, gdzie średnie spalanie podawane przez producenta wynosiło 1.0, a okazało się, że jest 4.3… ale pojawiło się wiele modeli, gdzie różnica przekroczyła 50%. Wśród nich był Hyundai i30 1.6 CRDi.
Czy spalanie zawsze jest przekłamane?
W autach klasy średniej różnica wynosiła średnio 38%, wśród aut klasy wyższej 39%. I w tym momencie dochodzimy do aut klasy luksusowej. Średnia różnica? 80%! Chociaż różnicę zdecydowanie zawyżył tu Mercedes S 500 e L, przy którym producent podawał średnie spalanie na poziomie 2.8, a wyszło 9.4. Ale w przypadku innych modeli też nie było jakoś o wiele lepiej.
Wkrótce na portalu „Wybór Kierowców” pojawiła się także druga część zestawienia. Tym razem znalazły się tam SUV-y i crossovery, minivany, auta sportowe, pickupy i auta elektryczne. W przypadku tych ostatnich – sensacja – producenci zaniżyli średnie zużycie prądu zdecydowanie. Średnia różnica między zużyciem podawanym przez producenta i rzeczywistym wyniosła 59%. Zaskakująco dobrze wypadły auta sportowe, gdzie różnica to „zaledwie” 31%. A to oznacza, że w przypadku samochodów właśnie w tym segmencie zaniża się najmniej.
Z czego to wynika? Na chłopski rozum, jeśli ktoś kupuje sobie sportowy samochód, to raczej nie interesuje go zużycie paliwa. Wiadomo, że będzie duże. Dlatego producenci nie muszą aż tak bardzo zaniżać wyników. Z drugiej strony inne auta są uznawane za ekologiczne, ekonomiczne, palące bardzo mało. Wtedy może trzeba trochę podkolorować…
Wnioski?
Zatrważający jest fakt, że spośród kilkuset aut obecnych w raporcie, tylko w przypadku pięciu spalanie podawane przez producenta różniło się od rzeczywistego o mniej, niż 10%. Są to Mazda MX-5 RF 2.0 SkyActiv-G, Skoda Kodiaq 1.4 TSI ACT 4×4, BMW X4 M40i, Kia Stinger 3.3 V6 T-GDI 8AT oraz… Subaru Forester 2.0D AT, gdzie różnica wyniosła zaledwie 2%.
Podsumowując… z badań zamieszczonych na stronie „Wybór Kierowców” wynika, że producenci zawsze zaniżają spalanie. Rzeczywiste wychodzi często o wiele większe. Chociaż są tacy, którzy są w tym zakresie trochę bardziej uczciwi… Ale na sugerowane spalanie raczej nie ma się co patrzyć.