Jak nie jeździć Ferrari?
Na to pytanie bohater filmu do dziś szuka odpowiedzi. Na zamieszczonym poniżej filmie obserwujemy spokojnie jadącego przez most w New Jersey kierowcę. Pierwsze sygnały o nadchodzącej katastrofie są dźwiękowe. Słyszymy pisk palonych opon i już możemy domyślać się, że coś tu będzie nie tak.
Nagle z lewej strony wyskakuje kierowca Ferrari 458 Italia, który nie ma już na tym etapie żadnej kontroli nad swoim samochodem. Ślizga się od lewej do prawej, naciskając hamulec i próbuje wyprowadzić swój pojazd z poślizgu.
Sytuacja jest o tyle beznadziejna, że kilkadziesiąt metrów przed nim stoi sznur samochodów czekających na zielone światło przed skrzyżowaniem. Facet w Ferrari dwoi się i troi żeby uniknąć kontaktu, jednak ostatecznie to mu się nie udaje. Stawiamy każde pieniądze, że wkradła się panika i brak umiejętności.
Jak do tego doszło?
Nie wiemy, aczkolwiek możemy się domyślać. Piękna pogoda, prawie puste drogi, więc kierowca Ferrari postanowił sprawdzić umiejętności swoje i maszyny. Jesteśmy też prawie przekonani o tym, że kierowca musiał powyłączać wszystkie systemy bezpieczeństwa takie jak m. in. kontrola trakcji, aby wprowadzić swój pojazd w (nie)kontrolowany uślizg.
Gdyby tego nie zrobił, samochód z pewnością pomógłby spanikowanemu kierowcy w wyjściu z tej sytuacji. A tak, borok był pozostawiony sam sobie.
Nie patrz w tył
O ile kierowca Ferrari z całą pewnością miał pełne gacie, ciepło musiało zrobić się również kierowcom stojącym na skrzyżowaniu. Wyobraźcie sobie tylko – stoicie grzecznie w kolejce na zielone światło, a tu nagle widzicie we wstecznym lusterku wariata w Ferrari, który nie ma absolutnie żadnej kontroli nad swoim samochodem.
W opisie filmu czytamy też, że nagrywający sprawdził szybko czy nikomu nic się nie stało, po czym wrócił do swojej dziewczyny, która przestraszyła się całą sytuacją. Na szczęście nikomu (oprócz biednego Ferrari i samochodu na skrzyżowaniu) nic się nie stało.