Niedawno sieć obiegło zdjęcie rozbitego Ferrari. Poważnie uszkodzony samochód wylądował w rowie. Uszkodzenia? Niestety, okazały się dosyć poważne. Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale co w ogóle doprowadziło do wypadku?
Kierowca Ferrari zdradził, że na drogę wybiegł mu pies. Kiedy próbował ominąć zwierzę, stracił kontrolę nad pojazdem i wyleciał z drogi. Samochód pewnie uda się doprowadzić do stanu używalności, chociaż kierowca musi pogodzić się ze sporymi kosztami.
Zatem w pewnym momencie kierowca musiał w mgnieniu oka podjąć decyzję. Zaryzykować, wymijać zwierzę, ale prawdopodobnie swoim manewrem rozbić samochód, albo mieć nadzieję, że pies ucieknie, z ryzykiem rozjechania go, ale zaoszczędzić dziesiąt tysięcy złotych na odbudowie auta. Takich decyzji nigdy nie chcielibyśmy podejmować, ale chyba każdy postąpiłby podobnie. To instynkt – coś wyskakuje na drogę, za wszelką cenę starasz się to ominąć. Nie ważne, czy jedziesz Maluchem, czy Ferrari.
Sytuacji prawdopodobnie można by uniknąć. Ciężko powiedzieć w jakim momencie, na jakim odcinku drogi pies wyskoczył na drogę. Być może 22-latek po prostu nie miał możliwości wyratowania sytuacji, nie miał czasu na reakcję. A może po prostu jechał zbyt szybko na to, aby w porę zareagować? Tego niestety nie wiemy. Tak czy inaczej – szkoda auta…