Kierowcy w filmie brali udział w nielegalnym wyścigu przemierzając prawie całą Amerykę, dozwolone były wszelkie chwyty, nawet te poniżej pasa i droga na skróty. Liczył się tylko wynik – kto pierwszy, ten lepszy.
Chociaż to świetny pomysł na scenariusz filmu, to fakty są takie, że wyścig o takiej samej nazwie ma też miejsce w realnym świecie. Tutaj niestety też nie obowiązują żadne reguły.
Arne Toman, Doug Tabutt, i Berkeley Chadwic wyjechali z garażu Red Ball zmodyfikowanym Mercedesem E63 AMG z 2015 roku, z zamiarem pobicia rekordu. Poprzedni, z 2013 roku należał do Ed’a Boliana i Dave’a Blacka – wynosił 28 godzin i 50 minut. Trasę 2825 mil (4546 km), z Nowego Yorku do Los Angeles udało im się pokonać w 27 godzin i 25 minut. Prosta matematyka daje nam średnią prędkość 165 kilometrów na godzinę.
Trio podczas swojego przejazdu było wspomagana przez ogromną liczbę obcych ludzi, którzy chcąc pomóc, torowali drogę i informowali o policyjnych patrolach.
Mercedes, którym pobili rekord był wyposażony w większy zbiornik paliwa zamontowany w bagażniku, długą listę dodatkowego oprzyrządowania, które pomagało im unikać policji i korków.
Z oryginalnej jednostki V8, po kilku modyfikacjach udało się wykrzesać 700 koni mechanicznych.
Okazało się, że pobicie rekordu nie przyniosło im chwały i splendoru. Wręcz przeciwnie – korona króla wyścigu Cannon Ball okazała się odrobinę zbyt ciężka.
Podczas gdy zapaleni fani (głównie wyścigu) czytali o osiągnięciu chłopaków z maślanymi oczami, Ci który nie widzą sensu w ustanawianiu tego rekordu, głośno krytykowali Tabbutta i jego zespół. Nie szczędzono negatywnych opinii na temat samego pomysłu jak i lekkomyślnej, niebezpiecznej jazdy, z prędkością zdecydowanie przewyższającą amerykańskie ograniczenia.
– Dostaliśmy też kilka maili od naszych znajomych. One także nie były w miłym tonie” – mówili w wywiadzie dla gazety.
Chociaż przyznał, że bicie rekordu jest nielegalne, to Ci którzy twierdzą, że jest to niebezpieczne są w błędzie.
– Wiemy jak dużo wysiłku włożyliśmy w przygotowania i staraliśmy się zrobić to właściwie, a co za tym idzie – bezpiecznie” – tłumaczy zespół.
Zarówno rodzice jak i żona Tabbutta nie pochwalają tego, że naraża on życie nie tylko swoje, ale także innych w taki właśnie sposób.
Ekipa twierdzi, że podczas całego przejazdu tylko kilkukrotnie przekraczali dozwoloną prędkość. Cały czas podkreślają również, że podczas jazdy są ekstremalnie skupieni na prowadzeniu.
Jak dotąd nikomu nic się nie stało przy próbie ustanowienia rekordu. Oby tak pozostało. Jednak sami rekordziści mówią o tym wydarzeniu w następujący sposób:
– Nie chciałem pobijać rekordu tylko o kilka minut. Nie chciałem, żeby ktoś inny tego próbował, sam też nie chciałbym robić tego ponownie” – powiedział Toman.