Ów młodzieniec w nie najmłodszym już tylnonapędowym samochodzie uznał, że zgłębił już wszystkie tajniki driftingu. Jak można domyślić się z relacji portalu lublin112.pl, mężczyzna w samochodzie był sam. Nie widząc żadnych potencjalnych zagrożeń, próbował wprowadzić „beemkę” w kontrolowany poślizg na rondzie u zbiegu ulic Zana, Wileńskiej i Bohaterów Monte Cassino.
Być może chciał zrobić to dla wewnętrznej satysfkacji lub liczył, że wzbudzi szacunek piskiem spod baloniastych opon, tudzież nieznośnym warkotem zwyczajnego silnika. Prawda jest jednak taka, że szybko stracił kontrolę nad autem, którym przywalił w autobus. Na szczęście nikomu z pasażerów pojazdu komunikacji miejskiej nic się nie stało. Nieudolny drifter trafił do szpitala.