Tragiczny bohater tej historii po trzech miesiącach od zakupu zaczął odczuwać drgania na kierownicy. Choć sam jest mechanikiem, to oddał nowoczesną konstrukcję do autoryzowanego serwisu w Mikołowie, aby pozbyć się problemu w ramach gwarancji obowiązującej do 20 tys. kilometrów.
Wówczas mechanicy zaczęli na ślepo wymieniać poszczególne elementy, wierząc w to, że być może szczęśliwym trafem kłopot sam się rozwiąże. Najpierw wymienili tarcze, podczas kolejnej wizyty klocki. Gdy p. Tomasz ponownie wrócił z drganiami na kierownicy zmieniono piasty, ale problem nie znikał.
– Samochód zostawiłem w salonie na kolejne dwa tygodnie – opowiada „Gazecie Wyborczej” Pan Tomasz. – Gdy przyjechałem je odebrać, mechanicy przyznali, że nie wiedzą, co się dzieje i jaka jest przyczyna usterki. Wezwali eksperta technicznego, który zabrał auto lawetą. Po pewnym czasie samochód został mi wydany. Ale usterka nie została usunięta!
Od początku roku właściciel felernego BMW czeka na kolejne naprawy. W planach była wymiana felg i wahaczy, ale przez prawie 8 miesięcy nie wyznaczono mu terminu w katowickim serwisie. Pan Tomasz zwrócił się do BMW Polska o przeniesienie naprawy auta właśnie tam, ponieważ przestał wierzyć w kompetencje mechaników z Mikołowa. Wobec tak długiego ignorowania go jako klienta, podjął już kroki, aby wytoczyć sprawę w sądzie.
Dzieje się tak m.in. też dlatego, że BMW Polska całkowicie umywa ręce od sprawy, odsyłając do dealera. Pan Tomasz liczył na to, że salon lub polskie przedstawicielstwo marki premium poczuje się do odpowiedzialności i po prostu wymieni samochód. Jednak ta propozycja (która chyba powinna wyjść od producenta, a nie od poszkodowanego klienta) pozostała bez odpowiedzi.
Źródło: „Gazeta Wyborcza”
Załączone zdjęcia są jedynie poglądowe i nie obrazują konkretnego egzemplarza opisywanego w materiale.