Czego by nie mówić o samochodach elektrycznych, mają one kilka niezaprzeczalnych zalet. Przykładowo – jak mówił jeden z bohaterów „Ucha prezesa” – osiągają maksymalny moment obrotowy już od pierwszych obrotów silnika.
I tak np. Tesla Model S w „najbiedniejszej” wersji potrafi się rozpędzić do 100 km/h w mniej niż 6 sekund, zaś najmocniejsza wersja potrzebuje na to zaledwie 2,3 sekundy! Musicie przyznać, że to musi być całkiem ekscytujące przeżycie – nawet, jeśli całości nie towarzyszą dźwięki strzelających płomieni z wydechu.
Ale na Teslę w wersji S dofinansowania nie otrzymamy. Co więcej, nie otrzymamy też dofinansowania na „budżetowy” Model 3, który w najsłabszym wariancie kosztuje ok. 150 tys. złotych. Czyli o 25 tys. zł za dużo, żeby dostać 30 proc. od rządu.
Na jakie auta możemy więc otrzymać pieniądze z Funduszu Niskoemisyjnego Transportu?
Volkswagen e-Up!
Najmniejszy Volkswagen w elektrycznej odmianie to wydatek ok. 100 tys. zł. Samochód jest w stanie pomieścić cztery osoby i zestaw kijów golfowych. Warto zaznaczyć, że VW zapowiada od przyszłego roku lepszą i tańszą wersję e-Up!, która będzie miała m.in. większy zasięg na jednym ładowaniu. Samochód ma kosztować ok. 85 tys. zł, więc cena kogoś pewnie może skusić. Po odjęciu dodatkowych 30 proc. samochód będzie trochę tańszy od rasowej odmiany GTI.
Seat Mii Electric
Jeśli nie chcecie małego samochodu ze znaczkiem Volkswagena, to zawsze będziecie mogli kupić mały samochód ze znaczkiem Seata. Podobnie jak nowy e-Up!, hiszpańska odmiana czteroosobowego elektryka pojawi się w 2020 r. i też ma kosztować ok. 85 tys. zł. Samochód będzie miał moc 83 KM i będzie się rozpędzał do setki w 12,5 sekundy. Ale zaraz… podobno mały Seat nie trafi do polskich salonów, więc jednak go nie kupicie. Ale za to dostępna będzie w naszym rynku jego bliźniacza wersja ze znaczkiem Škody, czyli model Citigo e iV.
Opel Corsa-e
Elektryczna Corsa będzie dysponowała akumulatorem o pojemności 50 kWh i mocą 136 KM. Samochód powinien z łatwością pomieścić pięć osób i dwa zestawy kijów golfowych. Cena wersji podstawowej to 124 900 złotych – niemal na styk, żeby dostać dofinansowanie od rządu! Będzie też wersja „Elegance”, ale jej nikt nie kupi, bo cena wyniesie 130 390 zł, więc dopłata do tego modelu będzie niemożliwa.
Smart ForTwo Electric Drive
Na koniec pozostał nam jeszcze poczciwy Smart. Samochód powinien zmieścić dwie osoby i dwa kije golfowe. Cena tego bolidu jest uzależniona od wersji, którą wybierzemy, ale w żadnym z wariantów nie przekracza 100 tys. zł.
Na tym lista samochodów elektrycznych do 125 tys. zł właściwie się zamyka.
Dofinansowania natomiast nie uzyskamy na samochody takie jak BMW i3, Renault Zoe, Nissan Leaf czy nadchodząca Honda E. Nie wspominając już o takich pojazdach jak Jaguar I-Pace, Audi e-Tron czy wspomniane Tesle Model S bądź 3.
Bez podwyższenia kwot, boomu na elektromobilność nie będzie
Zdaniem Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych, efekt rządowych dopłat będzie żaden, jeśli kwota 125 tys. zł nie zostanie podwyższona.
– Żaden model z listy Top 10, czyli najlepiej sprzedających się modeli EV w Polsce, nie mieści się w limicie resortu energii – mówi Maciej Mazur, dyrektor zarządzający PSPA. – Na tym etapie rozwoju rynku niezbędne jest podwyższenie kwot ujętych w projekcie rozporządzenia. W przeciwnym razie sprzedaż samochodów zeroemisyjnych będzie się utrzymywać na podobnie niskim poziomie, jak do tej pory – dodaje.
Rozporządzenie resortu energii trafiło do konsultacji, więc istnieje szansa, że coś się jeszcze zmieni. A jeśli nie, to zawsze pozostaną chwytliwe nagłówki, że rząd dofinansuje Polakom zakup samochodów elektrycznych na poziomie 30 proc. Wiadomość pójdzie w świat i będziemy brylować w całej Europie. Czy nie o to właśnie chodzi?
Sprytny trik Chińczyków. Wkrótce możemy jeździć tylko ich samochodami