Nowa generacja drugiego z najpopularniejszych modeli Opla od 2021 r. ma powrócić do głównej fabryki w Rüsselsheim. Zakład w kraju związkowym Hesja znany jest z wysokiej wydajności i nadwyżek.
Zdaniem Franza Hubika z Handelsblatt, Astra ma załatać dziurę po modelu Zafira Tourer. Jego produkcja kończy się tego lata. Gra toczy się o utrzymanie zatrudnienia dla 3000 ludzi. Taka liczba nie będzie konieczna w przypadku utrzymania tylko linii produkcyjnej z modelem Insignia.
Gliwice na przegranej pozycji
Z informacji, do jakich dotarł niemiecki dziennik wynika, że rozważane są 2 scenariusze. Jeden zakłada utrzymanie w brytyjskim Ellesmere Port produkcji 75% wolumenu Astry. Pozostałe 25% po prostu przeniesiono by z Gliwic do Rüsselsheim.
Przeszkodą na tej drodze może być jednak brexit. W przypadku wciąż niejasnych warunków, na jakich Wielka Brytania opuści Unię Europejską, dla Opla istnieje ryzyko dołożenia sobie niepotrzebnych kosztów. Wydawałoby się, że Polska mogłaby na tym skorzystać, ale na to się nie zanosi.
Planowane jest utrzymanie produkcji Vauxhalla pod Liverpoolem, ale tylko modeli przystosowanych do ruchu lewostronnego (z kierownicą po prawej stronie). Zwłaszcza dla rynków w Zjednoczonym Królestwie i Republice Południowej Afryki. Astry z kierownicą po lewej stronie produkowano by w Unii Europejskiej. Jednak nie w Polsce, a w Niemczech.
Jaki będzie los polskiej fabryki?
Wyklucenie Gliwic z wciąż nieoficjalnych planów, nie musi jednak oznaczać rychłego końca fabryki przy ul. Adama Opla. Amerykańskie Centrum Badań Motoryzacyjnych (CAR) wyliczyło, że średni koszt pracy przy samochodzie klasy średniej w Niemczech wynoszą 2150 euro.
Tymczasem w fabrykach w takich krajach jak Polska, Węgry, Słowacja czy Portugalia można zaoszczędzić nawet 70% tej kwoty. To może być ważny argument w utrzymaniu gliwickiej fabryki. Zwłaszcza, że właściciel Opla, francuski koncern PSA nie planuje zamknięcia żadnego z tych ośrodków.
Matematyka po francusku
Nie da się wykluczyć, że do Polski zawita produkcja zupełnie innej marki koncernu. Może to być nawet Peugeot lub Citroen. Jednocześnie nie da się wykluczyć dalszych cięć i zwolnień.
Warto przypomnieć, że na początku ubiegłego roku w Gliwicach zlikwidowano nocną zmianę, a 500 osób odeszło dobrowolnie, przyjmując zaproponowaną odprawę. Prawie drugie tyle przeniosło się do zakładów silników w Tychach. Tam rozpoczęto produkcję 3-cylindrowych jednostek 1.2 PureTech, które znajdą się pod maską chociażby nowych Peugeotów 208 (w tym rajdowej wersji R2).
Problem cięć dotyczy tak naprawdę całej marki. Jednak to właśnie dzięki temu francuscy właściciele sprawili, że po raz pierwszy od 20 lat Opel zakończył rok na plusie. Spadająca jednak popularność Astry, jak i najbardziej popularnej Corsy musi nieść odzwierciedlenie w zatrudnieniu produkujących je fabryk.
W wymienionej wcześniej fabryce w Ellesmere Port w 2018 r. zlikwidowano 320 stanowisk pracy. W tym roku kolejne 240, a do końca grudnia ta liczba ma dobić do łącznie 900. Francuzi tną zatem wszystkim, ale w końcu nie przejmowali niemieckiej marki, aby do niej dokładać. Mniejsze fabryki być może nie będą potrzebować już nigdy tak dużej liczby osób, ale ich całkowita likwidacja to raczej nieopłacalna perspektywa dla dobrze liczącej grupy PSA.