14. edycja Rajdu Meksyku została zaplanowana na dni 9-12 marca 2017 roku. Organizatorzy przygotowali dla zawodników ponad 370 kilometrów oesowych, jednak niestety aż 74 km zostały odwołane. Wszystko przez fakt, że ciężarówki z samochodami spóźniły się do Leon po otwierających rajd superoesach w Mexico City i pierwsza piątkowa pętla została anulowana.
W taki oto sposób rywalizacja na dobre rozpoczęła się dopiero w piątek o godzinie 16:14 czasu lokalnego. Pierwszą próbą z prawdziwego zdarzenia było słynne El Chocolate. Tam zdecydowanie najlepszym czasem popisał się Kris Meeke i on automatycznie awansował na pozycję lidera rajdu.
Brytyjczyk kontrolował sytuację, wygrywając po drodze jeszcze kilka prób i stopniowo powiększając swoje prowadzenie. Dość powiedzieć, że Meeke w przekonywujący sposób triumfował jeszcze na OS18 La Calera i przed ostatnim w rajdzie Power Stagem Derramadero miał przewagę w wysokości ponad 37 sekund nad drugim Sebastienem Ogierem.
Nagle wydarzyło się coś kompletnie nieoczekiwanego. Meeke postanowił zaatakować na ostatniej próbie imprezy i dosłownie kilkaset metrów przed metą oesu trafił na kompresję w zakręcie. Ta wyrzuciła Citroena z drogi. Nagle załoga znalazła się na placu i zamiast od razu skręcić w prawo na drogę, Meeke skręcił w lewo…
W lewo, czyli prosto na parking, gdzie swoje samochody zaparkowali kibice. Brytyjczyk zaczął kręcić się wokół aut i gorączkowo szukać drogi powrotu na oes. To po kilkunastu sekundach w końcu się udało i duet Citroena wrócił na trasę próby. Ostatecznie Meeke dojechał do mety i okazało się, że wygrał, ale jego przewaga stopniała do zaledwie 13,8 s. Miny zespołu Citroena mówiły wszystko. Dawka emocji wyszła poza skalę.