Procedura powrotu Rally Japan do WRC (tym razem asfaltowego) jest wyjątkowo szybka. W tym roku nie odbył się jeszcze oficjalny rajd kandydacki, który jest formalnym wymogiem przed umieszczeniem imprezy w kalendarzu WRC na kolejny rok (z tego powodu odmówiono włączenia Rajdu Safari już w 2019 r.).
W przypadku kraju kwitnącej wiśni standardy zostały nagięte i to nie po raz ostatni, ponieważ już 12 października Rada Świata Sportów Motorowych przy FIA przedstawi projekt terminarza przyszłorocznych rund. Należy tam oczekiwać Rajdu Japonii, który swój kandydacki Shinshiru Rally przeprowadzi dopiero w listopadzie.
Kto odpadnie z Europy?
Wśród pewniaków na 2019 r. wymieniane jest także Chile. Wejście nowych rajdów do kalendarza oznacza, że będzie go musiała opuścić jedna z europejskich, najpewniej asfaltowych rund. Zespoły WRC nie wyraziły zgody na rozszerzenie liczby rajdów do 15.
Nieszczęsnym faworytem jest tutaj Rajd Korsyki, który spotkał się z krytyką promotora WRC oraz zespołów fabrycznych przez kosztowną logistyką i małą ilość kibiców. Francuska runda mistrzostw świata ma jednak poważnego adwokata w postaci prezesa FIA, Jeana Todta. 72-latek lobbuje, aby w obecnych Rajdowych Mistrzostwach Świata był jak najwięcej klimatu dawnych rajdów, w co idealnie wpisuje się Tour de Corse.
Niemiecki Rallye Magazin donosi, że niepewny swojego miejsca jest ADAC Rallye Detuschland. Nasi zachodni sąsiedzi są zdeterminowani do pozostania w cyklu, ale podobno nie za wszelką cenę. Tę stale podnosi promotor WRC. Na niekorzyść niemieckiej rundy przemawia niewielka ilość kibiców, która pojawiła się na superoesie St. Wendel w ostatni weekend. Promotor nie jest podobno zachwycony też zainteresowaniem niemieckich mediów, które nie skupiają się wystarczająco na WRC. Nie pomaga tu brak narodowej gwiazdy w tym cyklu.