Po zakończeniu sezonu 2017, a właściwie jeszcze w jego trakcie, kiedy to Filip Nivette podał do publicznej informacji, że nie wystartuje w ostatniej rundzie cyklu, podniosła się ogromna fala krytyki. Niektórzy kibice oraz osoby związane ze środowiskiem w ostrych słowach komentowały decyzję podjętą przez kierowcę Skody Fabii R5. Ci nieco rozsądniejsi zrzucali natomiast kawałek odpowiedzialności za zaistniałą sytuację na organizatorów cyklu, co zresztą też nie do końca było sprawiedliwym posunięciem. Dlaczego?
Trudno winić organizatora, że kierowca nie zgłasza się do danej rundy mistrzostw. Załogi samochodów rajdowych to przecież dorośli ludzie, którzy posiadają swój rozum i wiedzą kiedy wystartować i gdzie. Oczywiście, wiele decyzji mogło zostać podjętych w inny sposób i na pewno większa odpowiedzialność za zaistniałą sytuację spoczywa na barkach organizatora niż kibica, ale to niewystarczający argument, aby zrzucać całą winę za ten konkretny proceder na ich konto. Można było co prawda wymyślić wcześniej inny sposób punktacji.
Od przyszłego sezonu będzie wprowadzony system zmuszający zawodników (przynajmniej w teorii) do rywalizacji w ostatniej rundzie. To trochę zagrywka tuszująca problem, bo wszyscy chcielibyśmy, żeby załogi przyjeżdżały na odcinki specjalne z przyjemności, a nie z obowiązku, ale zawsze to jakieś przyzwoite rozwiązanie. I kolejny argument powszechnego hejtu – gdyby poziom sportowy zawodników był wyższy to Filip Nivette i Kamil Heller do końca nie byliby pewni sukcesu. Trudno się nie zgodzić, ale?
Trzeba zauważyć, że Zbigniew Gabryś i Tomasz Kasperczyk nie są chłopcami do bicia, których można odstawić na każdym rajdzie o dwie minuty i dojechać do mety właściwie z zamkniętymi oczami. A mimo to Filip Nivette i Kamil Heller w czterech z pięciu rund sezonu zdobyli komplet punktów. Komplet! Czyli byli najlepsi w klasyfikacji końcowej oraz na wybranych odcinkach Power Stage. Oczywiście, finał sezonu bez mistrzów Polski – a właściwie mistrza, bo Kamil Heller ostatecznie się pojawił – to duży cios wizerunkowy dla cyklu i przykra wiadomość dla organizatorów i przede wszystkim kibiców. Trzeba jednak zrozumieć kilka faktów i stanąć w obronie zawodników.
Po pierwsze to nie ich wina, że na gruncie sportowym i w czystej rywalizacji wywalczyli sobie komfortową sytuację punktową. Po drugie, każdy kierowca ma rodzinę i własne interesy a wypad na rajd wiąże się z kilkudniowym odcięciem lub chociażby poważnym ograniczeniem istotnych kontaktów. I po trzecie, start w rundzie RSMP dla zawodników najwyższego szczebla to kolosalny wydatek finansowy. Po co wydawać więc własne pieniądze, skoro nie trzeba? Ważnym argumentem jest tutaj po prostu chęć pokazania się kibicom i możemy być niemal pewni, że wszyscy kierowcy takową posiadają. Jednak czasami zdrowy rozsądek i zimna kalkulacja bierze górę nad emocjami i własnymi zachciankami. Ma to sens i nie wypada wręcz próbować rządzić się cudzymi pieniędzmi, dla zaspokajania własnych ambicji.
Omawiana sytuacja była jednym z powodów, dla których organizatorzy przyszłorocznego cyklu zdecydowali się na wprowadzenie kilku reform. Wiele z nich, o których dużo pisaliśmy już na naszych łamach, było ukierunkowanych na obniżenie kosztów, które zawodnicy są zmuszeni ponosić aby wziąć udział w sportowej rywalizacji. A przecież organizator poszczególnych rund również musi zainwestować w przedsięwzięcie nie małą pulę pieniędzy – Niestety nie wiemy, czy w przyszłorocznym cyklu będziemy posiadali sponsora tytularnego. Do takiej sytuacji może dojść po raz pierwszy od dziesięciu lat. To oczywiście oznacza, że mocno zostanie okrojona pula pieniędzy, bowiem nie będzie jednego ze źródeł finansowania. Kwoty wynikające z tego tytułu były z każdym rokiem inne, ale zawsze stanowiły wsparcie. Rozmowy jednak dopiero trwają i jest jeszcze za wcześnie aby podawać konkretne deklaracje – podsumowuje Jarosław Noworól z Głównej Komisji Sportu Motorowego PZM.
Czas pokaże czy trudna sytuacja Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski zostanie należycie rozwiązana. Wydaje się jednak, że każdy problem jest wypadkową poprzedniego niedopatrzenia, a błędne koło zatacza coraz większe kręgi. Jeżeli jednak planowane zmiany uatrakcyjnią widowisko, to na trasach pojawi się więcej kibiców. Ci z kolei przyciągną sponsorów oraz zainteresowanie mediów, które przełoży się na podniesienie poziomu sportowego. Lub na odwrót. Ważne jednak aby prężnie działać i szukać słabych elementów, bo czasu jest dużo a do stracenie niewiele.
Tagi: RSMP, Jarosław Noworól, Filip Nivette