W każdym sporcie wygląda to podobnie. Możemy mieć długoletnią dominację i wydaje się, że nigdy nie będzie nikogo lepszego. Ale mijają lata, wchodzi nowa generacja. Lepsza, szybsza, mocniejsza, świeższa i wypiera tych starszych z tronu. Świat widział tysiące takich przypadków. W tenisie do miana niemal boga urósł kiedyś Roger Federer. Tymczasem Szwajcar od 2019 roku nie wygrał żadnego turnieju. Zakochana w skokach narciarskich Polska podziwiała kiedyś Adama Małysza. Tego, który wszystko zmienił, który był idolem. I on też został „zmieniony”. Przez młodszych, sprawniejszych, przez Kamila Stocha, który naturalnie przejął po nim „dowodzenie” w polskiej kadrze.
Taka zmiana pokoleniowa od lat szykuje się w naszych rodzimych rajdach samochodowych. Tak jak Kajetanowicz kiedyś wszedł w polskie rajdy i porozstawiał rywali po kątach… Kuzaj, Kuchar, Sołowow, Grzyb itd. Oni musieli poddać się tej dominacji. Nie mieli już argumentów do tego, żeby walczyć z nową siłą. Natomiast od tego czasu próżno było szukać kogoś, kto w godny sposób mógłby zastąpić Kajetanowicza. Chwilowe wystrzały talentu, które gasły po kilku rajdach. Aż do czasu Marczyka, który od pierwszych „kroków” w samochodzie rajdowym zaczął zachwycać.
Ogromna przewaga doświadczenia
Minęło już kilka lat i nikt nie ma wątpliwości, że to Marczyk jest naturalnym następcą Kajetanowicza. Rajd Chorwacji będzie ich pierwszym w historii prawdziwym starciem na oesach. Panowie co prawda w przeszłości spotkali się kilka razy na Rajdzie Barbórka, ale to nie jest w żadnym stopniu miarodajne. Od 2017 roku Kajto startował w rajdzie samochodem WRC, co w oczywisty sposób ucinało wszelkie spekulacje i porównania, chociaż nawet wtedy Miko był bliski wyszarpania zwycięstwa na Karowej. W 2021 roku niby obaj panowie startowali Fabią, ale to „niby” jest tutaj bardzo ważne. To Barbórka – nieskończone i nieograniczone możliwości modyfikacji aut. W dodatku to KJS… to nie jest miejsce do porównań.
W Rajdzie Chorwacji po raz pierwszy ci dwaj kierowcy zmierzą się „na serio”. Na prawdziwych odcinkach specjalnych, samochodami przygotowanymi niemal identycznie – w całości zgodnie z homologacją. To tutaj tak naprawdę będziemy mogli porównać sobie tempo jednego i drugiego. Oczywiście nadal zachowując pewne proporcje. Musimy pamiętać o tym, że dla Kajetanowicza będzie to już piąty sezon w WRC. W Rajdzie Chorwacji jechał rok temu i wygrał go w klasie WRC 3. To ogromne doświadczenie i ogromna przewaga nad Marczykiem, który debiutuje nie tylko w Rajdzie Chorwacji, ale w całych mistrzostwach świata. Pamiętajmy o tej różnicy doświadczenia porównując czasy na kolejnych oesach.
Można pobawić się w różnego rodzaju porównania statystyczne. Kajetanowicz bez wątpienia ma na swoim koncie więcej tytułów. Natomiast na tytuły nie ma co patrzeć, bo obaj panowie są w kompletnie innym miejscu swojej kariery. Kajetanowicz ma 43 lata, Marczyk 26. Jeden – co przed momentem podkreśliłem – dopiero wchodzi do mistrzostw świata i jeszcze w 2019 roku startował w RSMP. Drugi od ośmiu lat startuje w cyklach międzynarodowych i jest już – jakkolwiek by na to nie patrzeć – raczej bliżej końca swojej kariery, aniżeli początku.
Pierwsze starcie
Rajd Chorwacji to pierwsze – i biorąc pod uwagę bliźniacze programy w WRC 2 – raczej nie ostatnie starcie Miko i Kajta w tym sezonie. Obaj podchodzą do tego sezonu w zupełnie innych nastrojach. Kajto trzy lata z rzędu przygrywał mistrzostwo świata na finiszu sezonu. W 2019 i 2021 roku tytuł wydzierał mu ktoś inny o zaledwie… 3 punkty. W obu przypadkach byli to Francuzi – Pierre-Louis Loubet i Yohan Rossel. W 2020 roku ta strata była trochę większa, choć wciąż niewielka. Miko w zeszłym sezonie zdobył mistrzostwo Polski i mistrzostwo Europy juniorów. Zakończył cały cykl ERC na podium, wygrywał oesy i na wielu rajdach był niezwykle konkurencyjny.
Samo przygotowanie do Rajdu Chorwacji też było zupełnie inne. Kajetanowicz wystartował w Chorwacji, w Quattro River Rally Karlovac, jednak tam Polacy przestali myśleć o jakimkolwiek dobrym wyniku po problemach na odcinku o jakże wymownej nazwie „Kupa”. Skończyło się 9. miejscem. Marczyk z kolei najpierw pojawił się na Memoriale Kuliga i Bublewicza, który z łatwością załoga ORLEN Team wygrała, a później powalczył w Rajdzie Valasski, gdzie Polakom udało się nawet wygrać oes z niezwykle mocnymi u siebie Czechami.
Można spekulować, można przewidywać, ale nie ma to większego sensu. Same wyniki na rajdzie też nie powiedzą nam wszystkiego, bo musimy mieć z tyłu głowy tę niesamowitą przewagę doświadczenia Kajetanowicza – również w Chorwacji. Natomiast z całą pewnością będzie to niezwykle interesujące doświadczenie. Pierwsze poważne starcie.