Mistrzowie świata przed ostatnim odcinkiem specjalnym prowadzili z zapasem tylko 0,4 sekundy nad Thierym Neuvillem i Nicolasem Gilsoulem (Hyundai i20 Coupe WRC). W dodatku w ich Citroenie C3 WRC wystąpił kłopot z przepustnicą, która czasem pozostawała częściowo otwarta, mimo zwolnienia pedału. Myśl o tym, czy podzespół nie uszkodzi się do mety rajdu był dla francuskiej załogi bardzo stresujący.
Sebastien Ogier: Właściwie zaczęło się to wczoraj (w sobotę) wieczorem na dojazdówce. Zauważyłem dziwną reakcję na przepustnicy podczas jej zwalniania. Samochód pozostawał z wciśniętym pedałem na 20%. To nie było zbyt fajne, zwłaszcza w trybie oesowym. To mogło być zdradliwe. Próbowaliśmy sprawdzić co się da. Wydawało się, że zwariował czujnik. Na szczęście czasami wciąż działał prawidłowo, ale mógł sprawić niespodziankę, co powodowało niebezpieczeństwo. Ostatecznie dokonaliśmy drobnej naprawy. Nie była ona 100-procentowa, ale przynajmniej mogliśmy ukończyć rajd i cisnąć na Power Stage’u by utrzymać wygraną. To był kolejny ciężki dzień dla mojego serca! Zwycięstwo nie było łatwe do osiągnięcia, zwłaszcza gdy nie wiadomo było czy uda się dotrzeć do mety. Czujnik mógł paść, co byłoby większym dramatem. To także podniosło emocje.
W trakcie konferencji prasowej pilot Ogiera, Julien Ingrassia wtrącił: – Moje włosy zaczynają być bielsze od tego typu rajdów. Na co mistrz świata kierowców odparł: – Moje są jeszcze bardziej białe!
Ostatecznie Francuzi wygrali Rajd Monte Carlo z przewagą 2,2 sekundy, dając Citroenowi setną wygraną w WRC (na 100-lecie istnienia marki). Kierowca z Gap (gdzie mieściła się baza rajdu) i pilot z Aix-en-Provence rekordowy 6. raz z rzędu triumfowali w Rallye Automobile de Monte-Carlo. W statystykach wszech czasów imprezy zrównali się z Sebastienem Loebem i Danielem Eleną, którzy wygrywali najstarszy rajd świata siedmiokrotnie.