Młodsze pokolenie kibiców, do którego z całą pewnością można zaliczyć ludzi urodzonych w latach 90. uznaje Roberta Kubicę za postać wręcz ikoniczną. I trudno się dziwić, bowiem Polak udowodnił wszystkim kibicom w kraju, że wcale nie jesteśmy gorsi od przedstawicieli innych narodowości i drzwi do najbardziej prestiżowego cyklu wyścigowego na świecie stoją przed nami otworem.
Dzisiaj na Roberta patrzymy już przez zupełnie inny pryzmat niż jeszcze 10 lat temu. Obecnie Polak traktowany jest jak doświadczony heros, który próbuje dokonać (albo już dokonał) rzeczy niebywałej i po koszmarnym wypadku chce znowu pokazać się światu w bolidzie Formuły 1. W Barcelonie Kubica pojawi się ponownie na torze, aby zweryfikować swoje umiejętności i pomóc zespołowi Williamsa rozwinąć bolid. O pierwszym poważnym dniu prób pisaliśmy w materiale „Testy F1: Sirotkin zamknął stawkę„.
Ale przeglądając najodleglejsze zakamarki internetu udało mi się natrafić na niesamowitą historię człowieka, który w świecie rajdów i wyścigów samochodowych był naprawdę mocnym graczem, znanym długo wcześniej niż Robert Kubica. Ryszard Kozina, bo o nim mowa, to polski biznesman, który nie bał się ryzykownych interesów. Pochodzący z Katowic przedsiębiorca jest bardziej znany jako Ricardo Fanchini i pod tą tożsamością jest kojarzony na całym świecie. A znali i cenili go najbardziej wpływowi ludzie w swoich branżach.
Warto zauważyć, że Ryszard był uważany przez FBI za osobę z niesamowicie mocno rozbudowaną siecią cennych kontaktów. Podobno osobiście znał samego Pablo Escobara i kilku bardzo wpływowych rosyjskich biznesmenów, a to już o czymś świadczy. Ale co wspólnego ma z motosportem?
Ryszard na początku swojej kariery zajmował się drobnymi przekrętami lichwiarskimi, handlował biżuterią, alkoholem a także podobno narkotykami. Na początku lat 90. Kozina wspólnie ze swoim kolegą Zbyszkiem zaczął na dużą skalę sprowadzać do Polski spirytus przemysłowy. Kiedy kilka miesięcy później Zbigniew nie wyszedł cało z eksplozji swojego Ferrari Testarossa, Ryszard dostał motywacyjnego kopa i postanowił jeszcze mocniej zająć się biznesem alkoholowym. Wspólnie z partnerami ze wschodu zaczął produkować wódkę „Kremlyovskaya”, która była udaną podróbką ekskluzywnego, belgijskiego trunku – „Rossija Vodka”. Wódka Ryszarda miała dobrze dopracowane detale marketingowe tj. etykieta, promocja itp. a rozlewana była przez firmę Polmos w Raciborzu. Finalnie spółka przez zupełny przypadek upadła, jednak wcześniej udało się zarobić całkiem przyzwoite pieniądze.
Ryszard sam nie lubił alkoholu, jednak potrafił zadbać o odpowiednią promocję i atrakcyjną otoczkę swojego produktu. Do ciekawego wydarzenia doszło już w 1996 roku kiedy to firma Kremlyovskaya Export została oficjalnym sponsorem Grand Prix Formuły 1 w Monako. Sam wyścig był wyjątkowy także ze sportowego punktu widzenia, bowiem z 22 bolidów, które pojawiły się na starcie do mety dotarły zaledwie trzy. Reszta uległa po drodze wypadkom, a z pogodą nie poradził sobie nawet Michael Schumacher. Nie wiadomo czy przez przypadek, czy nie do końca, jednak zwycięzcą imprezy został Olivier Panis. Warto zauważyć, że za 1 dolara wydanego na triumf Francuza bukmacherzy płacili 150. To jednak nie koniec powiązań trunku z wyścigowym cyklem. Jeszcze w tym samym roku Kremlyovskaya Vodka została jednym z głównych partnerów zespołu Total Jordan Peugeot, znanego później jako B&H Jordan Peugeot. 2,5 miliona wsparcia, które Rysiek postanowił wydać przyczyniły się do wywalczenia przez zespół 5. miejsca, a kierowcami ekipy byli wówczas Rubens Barrichello oraz Martin Brundle.
Ponieważ Kozina jest naszym rodakiem, to potrafi zachować się również bardzo gościnnie. Gdy za ponad 20 baniek zakupił 55-metrowy jacht na małą imprezkę zaprosił wielu wpływowych znajomych. Na pokładzie nie zabrakło także samego Berniego Ecclestona. Co więcej, przez pewien czas mieszkał w jednej z najbardziej luksusowych willi w bogatej londyńskiej dzielnicy. Jego sąsiadem przez pewien czas był m.in. Jenson Button. I chociaż ponad 10 lat temu Rysiek wpadł w tarapaty i trafił do więzienia, to z nieoficjalnych informacji wynika, że obecnie znajduje się już na wolności. Co ważne, F1 nie była jedynym polem, na którym Kozina realizował swoje ambicje. Na samochodzie cenionego polskiego kierowcy, Andrzeja Kopera przez pewien czas można było również dostrzec logotyp Kremlyovskaya. Zanurzając się jeszcze głębiej w otchłanie internetu można odnaleźć protokoły z Rajdu Dakar, na których zasłużona wódka również dumnie widnieje.
Nie wiadomo na ilu płaszczyznach motosportu Ricardo z Katowic jeszcze był widoczny. Faktem jest jednak, że poza aspektami etycznymi i moralnymi, jego udział w świecie wyścigów i rajdów samochodowych był bardzo pozytywny. Robert Kubica oczywiście promuje nasz kraj z zupełnie innego punktu widzenia, jednak o ludziach pokroju Koziny warto pamiętać. Tym bardziej gdy mówimy o motosporcie, który jak wiadomo bez wielkich pieniędzy nie ma szansy na egzystencję.
Szymon Wantulok (Rajdowy Świeżak)
Tagi: F1, Robert Kubica, Ryszard Kozina