Nie ma chyba na rynku lepszego samochodu służącego jako ikona elektromobilności od Nissana Leafa. Najpopularniejszy pojazd zasilany energią płynącą z domowego gniazdka, znalazł już na całym świecie blisko 300 tysięcy nabywców. O ciekawym i nietypowym podejściu konstruktorów do stylistyki nadwozia pisałem w materiale „Od niego wszystko się zaczęło”, który dostępny jest tutaj. Poraz zasiąść w fotelu samochodu, który zdobywał prestiżowe nagrody przeznaczone dla najdoskonalszych konstrukcji świata.
Osoby, które wcześniej miały kontakt z pojazdami elektrycznymi, po zajęciu pozycji za kierownicą od razu mogą się delikatnie zdziwić. Ogrom dostępnej przestrzeni jak na samochód zasilany alternatywnymi źródłami energii jest po prostu zaskakujący. Kierowca i podróżni mogą zapomnieć o charakterystycznej dla innych modeli „elektryków” ciasnocie i kompaktowości. Dodatkowo bardzo wygodne fotele od samego początku wypełniają kierowcę poczuciem komfortu i bezpieczeństwa. Przy ostrzejszych zakrętach można mieć do nich delikatne zastrzeżenia, ale o tym napiszę w części poświęconej aspektom jezdnym.
A skoro już napomknąłem o siedziskach, to muszę dodać, że oczywiście są one podgrzewane. I nie chodzi mi tylko o fotele kierowcy i pasażera, ale także całą tylną kanapę. W zimie to naprawdę duże udogodnienie i luksus. Przycisk uruchamiający grzanie z tyłu pojazdu zainstalowany jest w fotelu kierowcy i niestety nie ma możliwości wyboru strony podgrzewania. Ale sam fakt zainteresowania osobami podróżującymi z tyłu zasługuje na wielkie uznanie.
Pozwoliłem sobie poświęcić stosunkowo dużo uwagi fotelom z dwóch powodów. Po pierwsze to element wyposażenia, który ma dla mnie istotne znaczenie, a po drugi cała reszta wnętrza jest … zupełnie zwyczajna. I nie jest to minus, a wręcz atut tego pojazdu. Podróżni mogą poczuć się swobodnie, bowiem wnętrze pojazdu sprawia wrażenie jakby było od dawna bardzo dobrze znane. Z jednym małym wyjątkiem. Mowa o selektorze służącym do zmiany trybów jazdy. Wygląda on dosyć kosmicznie i na tle reszty zdecydowanie się wyróżnia.
Kokpit pojazdu jest jasny i czytelny, chociaż dźwięk towarzyszący uruchamianiu samochodu jest wyjęty z japońskich gier znanych z czasów komputerów Amigi. Elektroniczny prędkościomierz został usytułowany ponad poziomem kierownicy i stanowi odrębną sekcję od reszty wyświetlanych informacji. Przyciski zostały rozlokowane ergonomicznie i nie ma ich zbyt wiele, przez co samochód wydaje się łatwy w eksploatacji i taki też jest. Sami możecie się o tym przekonać korzystając np. z oferty krakowskiej firmy GO+EAuto. System audio umożliwia skorzystanie z płyty CD, wejścia zewnętrznego AUX czy chociażby komunikacji Bluetooth.
Z tyłu pojazdu znalazło się co prawda miejsce dla trójki pasażerów i to zasługuje na duże wyróżnienie biorąc pod uwagę, że mówimy o samochodzie elektrycznym. Na minus natomiast należy zapisać komfort podróży, a dokładnie ułożenia stóp dla osoby siedzącej w środku. Z podłogi wystaje bowiem fragment wielkości pudełka na buty, który uniemożliwia wygodne zajęcie pozycji do jazdy.
Osoby lubiące wygodę docenią z całą pewnością jeszcze jeden element. Mowa o podgrzewanej, skórzanej kierownicy, która jest ciekawym rozwiązaniem dla prawdziwych zmarzluchów. Schowki są przestronne, a w podsufitce zainstalowano miejsce na okulary. Bagażnik jest duży i przestronny, jednak same fotele nie do końca składają się w optymalny dla większego załadunku sposób.
Całość sprawiła na mnie wrażenie przestronnego, komfortowego ale i prostego wnętrza, na tle którego mocno wyróżnia się wspomniany selektor. Dzięki niemu mogłem cały czas pamiętać, że nie znajduję się w standardowych samochodzie, ale w modelu, który rewolucjonizował motoryzację.
Szymon Wantulok
Tagi: Elektromobilność