Właściciel wrócił po 7 dniach do zaparkowanej Tesli. Samochód był "martwy", ASO nie pomogło

Właściciel Tesli Model 3 zostawił swój samochód zaparkowany (w garażu) na 7 dni, a gdy do niego wrócił, odkrył, że samochód jest całkowicie „martwy”. Oczywiście podjął próbę ożywienia samochodu, ale po problemach z ASO postanowił, że woli sprzedać samochód z dużą stratą, niż dalej użerać się ze swoim samochodem elektrycznym. Czasami wystarczy jedno wydarzenie, aby dowiedzieć się, że elektryk nie jest dla nas. 

tesla-model-y-problemy-z-aso
Podaj dalej

Już teraz były właściciel Tesli nie chce mieć z nią nic wspólnego 

Tesla Model 3 / udany czerwiec Tesli w Polsce
fot. Tesla

Jeszcze nie tak dawno temu wydawało się, że samochody elektryczne faktycznie będą naszą jedyną przyszłością. Mimo wielu oczywistych wad i problemów, politycy wspólnie z producentami szli w zaparte. Jedni prześcigali się z drugimi, kto kiedy całkowicie wycofa się z silników spalinowych. Od kilku miesięcy obserwujemy jednak w tym aspekcie zdecydowanie ochłodzenie nastrojów. 

W zeszłym roku ten rodzaj napędu był komplementowany przez niemal wszystkich. Teraz jednak jest zupełnie inaczej. Producenci zmieniają swoje elektromobilne plany, a wielu z nich mówi otwarcie, że będzie sprzedawać silniki spalinowe tak długo, jak tylko będzie to możliwe. 

Pozytywnych opinii nie przysporzy elektrykom raczej sytuacja, którą szczegółowo opisuje YouTuber Daniel Mac. Dwa lata temu kupił Teslę Model 3, jednak ostatecznie musiał ją sprzedać. Dziś nie chce mieć już nic wspólnego z samochodami elektrycznymi. Zawiodło tutaj wszystko, a wisienką na torcie było zachowanie ASO. 

Kuriozalne zachowanie ASO w trakcie usterki 

Tesla / Fabryka we Fremont / Kalifornia / USA
fot. Tesla

Jeszcze latem tego roku YouTuber wybrał się na tygodniowe wakacje. W swoim garażu zostawił Teslę, zaparkowaną obok Porsche i Audi. Kiedy wrócił do domu, okazało się, że akumulatory Tesli są rozładowane. Zarówno ten 12V znany z samochodów spalinowych, jak i ten wysokiego napięcia, służący do napędu. 

Oznaczało to ni mniej ni więcej, że nie dało się nawet otworzyć drzwi jego samochodu. Trzeba było więc wezwać lawetę, a producent poinformował go, że będzie musiał zapłacić za tę usługę (2 kilometry drogi do ASO) 750 dolarów, czyli około 3000 złotych. Ponadto, serwis nawet nie doradził mu w jaki sposób naładować mniejszy z akumulatorów, aby móc chociaż otworzyć samochód. 

Mężczyzna próbował więc rozwiązać sytuację na własną rękę, ale Tesla nie pozwala osobom trzecim na ładowanie samochodu z zewnętrznego akumulatora. Ponadto, koła elektryka nie mogą obracać się podczas holowania, co grozi uszkodzeniem układu napędowego. Samochód można przewieźć tylko lawetą. Żadna firma nie była jednak w stanie wjechać pod niski strop garażu. 

Ostatecznie sprzedał Teslę i nie chce już do niej wracać 

Finalnie samochód został przetransportowany przez specjalną lawetę z małymi dodatkowymi kołami przystosowanymi do samochodów elektrycznych. To jednak wyczerpało cierpliwość YouTubera, który wolał sprzedać samochód za połowę ceny, jaką zapłacić oryginalnie, dwa lata wcześniej. 

To naprawdę spora utrata na wartości, ale dla właściciela było to lepsze niż kolejne zmagania z problematycznym samochodem. Oczywiście, jest duża szansa, że sam przyczynił się do tych problemów, zostawiając nienaładowany samochód na 7 dni bez „opieki”. Ale w przypadku silnika spalinowego żaden z tych problemów nie miałby po prostu miejsca. 

Przeczytaj również