Witajcie w piekle Korsyki. To tu rozstrzygnie się rajd!

Wbrew zaleceniom promotora WRC, Rajd Korsyki nadal trzyma się swojego wyjątkowego formatu i znów zobaczymy małą liczbę oesów, jednak będą one długie. Nie zabraknie prób maratońskich. To właśnie tam rozstrzygną się losy rajdu!

Witajcie w piekle Korsyki. To tu rozstrzygnie się rajd!
Podaj dalej

W ostatnim czasie coraz rzadziej organizatorzy rajdów decydują się na wprowadzanie do harmonogramów długich oesów. Wydaje się, że ma wiele wspólnego z sugestią promotora WRC, Olivera Ciesli, który docelowo chciałby, aby prób było jak najwięcej, ale za to wszystkie w okolicach 10 km długości. Tendencję skracania widzieliśmy już wyraźnie w Meksyku, znanym dotąd z prób po 50, a nawet 80 km. Tym razem najdłuższe były tam El Chocolate i Guanajuatito, które kręciły się w okolicach 30 km. W przypadku Rajdu Korsyki jest inaczej i organizatorzy kolejny raz wprowadzają maratońskie próby.

Korsykańskie piekło rozpocznie się już na pierwszym teście imprezy, La Porta – Valle di Rostino, który mierzy sobie równo 49 km. Dwukrotny przejazd tego oesu będzie oznaczał zatem niemal 100 km rywalizacji, podczas których stać może się dosłownie wszystko. Drugiego dnia zawodnicy pokonają nawet większy dystans, jednak najdłuższy oes, Cagnano – Pino – Canari to „zaledwie” 35,5 km. W niedzielę wrócimy jednak do dystansu przekraczającego ten maratonu, bo załogi zmierzą się wtedy z 55-kilometrowym Vero – Sarrola-Carcopino, który jest jednocześnie najdłuższym oesem rajdu od roku 1986. Warto zwrócić też uwagę na jeszcze jedną rzecz.

Wyobraźmy sobie maratońskie oesy w przypadku Rajdów Finlandii, Argentyny, Meksyku, Polski, czy Szwecji. To kompletnie inna bajka. Na szutrach tak szybkich jak w okolicach Mikołajek, bądź Jyvaskyli długość oesu nie jest aż tak istotna, bo teoretycznie jechalibyśmy cały czas szybko, po szczytach, hopa po hopie. Inne szutry, czy śnieg, to dalej luźna nawierzchnia i cały czas się ślizgamy, z zakrętu w zakręt cały czas bokiem z opcją ratowania. Ale przecież to Rajd Korsyki! Jedna z najtrudniejszych imprez na świecie, gdzie nie ma prostych odcinków, w dodatku rozgrywana po asfalcie! Tutaj przyczepność jest stała, wszystko dzieje się dwa razy szybciej, a zakręt przechodzi w zakręt i na jakąkolwiek pomyłkę nie ma po prostu miejsca! Tutaj błąd kończy się w najlepszym wypadku kapciem, bądź lekko uszkodzonym zawieszeniem. Tutaj kierownicą trzeba będzie kręcić bez przerwy, bez chwili wytchnienia. W takich warunkach oesy po 50 km mogą być jeszcze bardziej wyczerpujące, niż zwykle, a o chwilowy brak koncentracji będzie niezwykle łatwo.

Fragment najdłuższego oesu rajdu, Vero – Sarrola-Carcopino, ostatnim razem przejeżdżany był w roku 2001, pod nazwą Vero – Pont d’Azzana. Wtedy na pierwszym przejeździe najlepiej poradził sobie Colin McRae, na drugim zwyciężył Jesus Puras. Tym razem test pokonywany będzie tylko raz, w niedzielę, 8 kwietnia, o godzinie 9:23.

Tekst: Kamil Wrzecionko

Tagi: Rajd Korsyki, WRC, Tour de Corse

 

Przeczytaj również