Unia Europejska zmienia nastawienie do Diesla i elektryków?
Unia Europejska rozpoczęła swoją walkę z globalnym ociepleniem już około 20 lat temu. I cel ten sam w sobie jest szczytny. Wszak każdy z nas odczuwa skutki zmian klimatu już dziś. Każdy kolejny miesiąc ogłaszany jest najcieplejszym w historii. I choć ciepły luty może nam nie przeszkadzać, to jednak dla naszej planety nie jest niczym dobrym.
O ile sam cel jest szczytny, to środki do jego osiągnięcia wydają się być już nieco mniej idealne. Jak wiemy, zbawieniem i lekiem na całe zło mają być samochody elektryczne. Zdaniem polityków brak emisji z rur wydechowych naprawi naszą planetę, jednak często zapominają oni o wszystkich innych emisjach związanych z produkcją tak pojazdów, jak i prądu do ich napędzania. O złomowaniu i składowaniu tych pojazdów nie wspominając.
Jeszcze 20 lat temu, gdy Unia Europejska rozpoczynała swoją zieloną przemianę, miało to przynieść same korzyści. Przy niewielkich kosztach nasz kontynent miał stać się nowym światowym liderem przy zdecydowanie wyższej wydajności. Jak już dziś wiemy, nic z tych rzeczy nie stało się faktem. Co gorsza, Europa stopniowo staje się nieefektywnym muzeum, opuszczanym przez firmy i inwestorów.
Przepisy wymagają zmiany
Świadomi takiego stanu rzeczy są Niemcy i Francuzi, którzy nawołują Europę do ponownego rozważenia swojej polityki. I pierwsze sygnały otrzeźwienia mieliśmy jeszcze w zeszłym roku, kiedy rządzący zdecydowali się zmienić przepisy dotyczące nowej normy emisji spalin Euro 6d. Teraz jednak sytuacja jest jeszcze gorętsza, w wszystko za sprawą zbliżających się wyborów. Oczywiście, kierownictwo UE nigdy nie przyzna się do błędu. Musi zatem nie tracąc twarzy dokonać zmian w przepisach.
Jak wskazuje austriacka gazeta Kronen Zeitung, głównym tematem niedawnego spotkania europolityków miała być ocena kontrowersyjnego zakazu silników spalinowych. Z nieoficjalnych źródeł wynika, że wnioski były niezwykłe. Głównym winowajcą obecnej sytuacji miała być zdaniem polityków… elektromobilność.
Chiny dyktują kierunek
O tym, że zero emisji samochodów elektrycznych jest kłamstwem, wiedzą już nawet dzieci w wieku przedszkolnym. Politycy zaczęli więc obliczać je w nieco bardzo uczciwy sposób, ale akceptacja czegokolwiek, co nie jest zerem, po 2035 roku, to bardzo złożony temat. Idąc tym tropem, Unia Europejska musiałaby zakazać wszystkiego. Nowe przepisy powinne być zatem bardziej realistyczne. A to oznacza, że napęd elektryczny w niektórych krajach, takich jak Polska, nie będzie wcale najczystszym rozwiązaniem.
Dlaczego jednak Unia Europejska otwiera oczy właśnie teraz? Jedną sprawą są zbliżające się wybory i nastroje w społeczeństwie. Drugim, równie ważnym, może być postawa Chin, które zamierzają trzymać się silników spalinowych do 2060 roku. A elektryki mają być tylko dodatkiem i służyć do jeszcze większego zagarnięcia europejskiego rynku.
Gazeta Kronen Zeitung cytuje szefową Komisji Europejskiej, Ursulę von der Leyen, która miała powiedzieć: – Naszym celem jest zapewnienie otwartości na wszystkie technologie i preferencje klientów.