Jeśli chodzi o rajdy, to Czechy od lat mogą być wzorem dla Polski. Rajdowe trasy mamy podobne, ale klimat, atmosferę i podejście do zawodnika to już inna bajka. Nie tylko mistrzostwa Czech, nie tylko rallysprinty. Czesi zachęcają nawet z pozoru zwykłymi KJS-ami.
Mowa oczywiście o wszelkiego rodzaju pucharach, jak np. właśnie Traiva Rally Cup. Imprezy te rozgrywają się np. w Koprzywnicach, na torze testowym Tatry. Powiecie, że my mamy tor Fiata i Samochodowe Mistrzostwa Tychów… to jednak nie do końca to samo.
Kwestia w tym, że na takich „pojeżdżawkach” w Czechach pojawia się co najmniej kilku profesjonalistów w najnowszych konstrukcjach. Dla przykładu dzisiaj w Trzyńcu na torze Steel Ring oglądaliśmy trzy samochody R5. W jednym z nich zasiadał wszystkim znany Roman Odlozilik, w kolejnym Ondrej Bisaha. Dalej multum Subaru i Lancerów – za kierownicą jednej z Imprez Jarek Szeja.
Polskie imprezy w Tychach, czy też Bytomiu to zawody typowo amatorskie. Owszem, czasami pojawi się jeden, czy dwóch kierowców znanych z tras choćby mistrzostw Śląska, czy RSMP, ale to dalej nie to samo. W czeskich pucharach lubią pojawiać się też m.in. Martin Vlcek, Sebastian Frycz, Rafał Pochłopień, a kilka razy obserwowaliśmy też Antonina Tlustaka, czy Jaroslava Orsaka. To wszystko zawodnicy świetnie znani z krajowych mistrzostw.
Puchary te to nie tylko forma treningu, ale też zabawy. Przede wszystkim jest pod to odpowiednia infrastruktura. Sam obiekt w Trzyńcu robi wrażenie. Tor i otaczające go budynki są nowoczesne, wszystko jest profesjonalne, boksy, trybuny, restauracja. A to przecież zwykły tor kartingowy. Rzecz w tym, że w Czechach taka baza istnieje i można z niej normalnie korzystać, w Polsce jest z nią problem. Nic więc dziwnego, że Polacy tak często na miejsce rozwoju wybierają właśnie Czechy.
A za tydzień Valasska, czyli początek mistrzostw u naszych południowych sąsiadów. 164 kilometry ścigania i 85 zgłoszonych załóg. Wśród nich m.in. 15 aut R5 i trzy przyprawiające o ciarki na plecach Porsche 997 GT3.