Nie ma kto wozić ludzi
Zmiany jakie zaproponował Polski Związek Pracodawców Transportu Publicznego to odpowiedź na brak rąk do pracy. Mierzy się z tym problemem coraz więcej miast i należących do nich przedsiębiorstw komunikacyjnych. Problem ma nie tylko Warszawa i duże miasta, ale też mniejsze ośrodki miejskie. Także prywatni operatorzy realizujący przewozy na zlecenie samorządów borykają się z wakatami na stanowisku kierowcy. Problem mają również przewoźnicy międzymiastowi.
Problemem zarobki?
Kierowca miejskiego autobusu zarobi przeciętnie od 3,5 do 5 tysięcy złotych na rękę. Niby nie tak mało, ale kandydaci na zawodowych kierowców wybierają często inaczej. I zamiast zrobić prawo jazdy kategorii D na autobusy, wolą zdobyć uprawnienia C+E na ciężarówki z przyczepą. Kierowca w trasach międzynarodowych zarobi dużo więcej, bo nawet 10 tysięcy złotych na rękę.
Potrzebne zmiany w przepisach?
Aby zaradzić coraz większym problemom z pozyskaniem kierowców przez przewoźników autobusowych, Polski Związek Pracodawców Transportu Publicznego zaproponował aby obniżyć wiek, jaki jest wymagany do uzyskania prawa jazdy kategorii D – z 21 na 18 lat.
Plusy i minusy
Takie rozwiązanie może mieć swoje wady. Bo pojawia się pytanie – czy młody kierowca, który przewozi pasażerów i odpowiada za nich, potrafił będzie w trafny sposób ocenić ryzyko i przewidzieć nieoczekiwane sytuacje, jakie mogą zdarzyć się na drodze? Wśród argumentów za pojawia się natomiast taki, iż obsługa i prowadzenie współczesnego autobusu niewiele różni się od kierowania samochodem osobowym. To już nie te czasy, kiedy szofer musiał użyć dużo krzepy, aby prowadzić autobus bez wspomagania kierownicy.