Tani, ekologiczny i nieskomplikowany. To mógł być polski projekt, ale nie jest dość ambitny

Kiedy w Polsce trwają rozważania nad lokalizacją przyszłej fabryki samochodów elektrycznych, Włosi we współpracy z Chińczykami stworzyli  elektryczne auto, które powstało na drukarkach 3D. Ma być w pełni funkcjonalne i gotowe do produkcji w 2020 roku. Za tym projektem nie stoi żaden wielki koncern samochodowy.

Tani, ekologiczny i nieskomplikowany. To mógł być polski projekt, ale nie jest dość ambitny
Podaj dalej

XEV Yoyo, bo tak nazywa się ten samochód, powstawał od 2016 r. Celem projektu było stworzenie pojazdu do współczesnego miasta: oszczędnego, nieskomplikowanego i przyjaznego środowisku. I wygląda na to, że wszystkie te postulaty udało się spełnić.

Do budowy wystarczyło 57 elementów

Z ilu elementów zbudowany jest samochód spalinowy, którym aktualnie jeździcie? Trudno powiedzieć, ale na pewno można je liczyć w tysiącach. Włoski samochód elektryczny składa się natomiast z 57 elementów – tak przynajmniej deklaruje producent. Ponadto Yoyo jest 2-osobowy, waży zaledwie 750 kg, ma 2,5 m długości, 1,5 m szerokości i prawie 1,6 m wysokości.

W parze z mikrymi rozmiarami idzie też niewielka moc. W momencie szczytowym ma ona wynosić 30 KM i ma być dostępna tylko przez pół minuty. Przez większość czasu pojazd będzie dysponował mocą niespełna 10 KM. Podobno samochód będzie w stanie jechać z prędkością 70 km/h, więc wyprzedzenie przez rowerzystów raczej nie będzie mu zagrażać. Mimo, że deklarowany zasięg wynosi 150 km, to nie jest to pojazd na autostrady, ale też nie w takim celu go stworzono.

Inspiracje japońskimi samochodami „kei”

Producent tłumaczy, że samochód jest przedstawicielem klasy L7 – rosnącego segmentu, do którego duże koncerny dopiero się przymierzają. Najbliżej mu do popularnych kei cars z Japonii. Przyświeca mu nawet ten sam cel, czyli niskie koszty utrzymania i łatwość poruszania się po mieście.

Z pewnością sporą zachętą do kupna tego pojazdu będzie cena, która ma wynosić 7995 euro, czyli 34 tys. złotych. Pojazd ma być oczywiście dostępny w Europie, ale jest jeden haczyk: aby ruszyć z produkcją w sierpniu 2020 r., producent musi pozyskać finansowanie w wysokości ponad 0,5 mln dolarów. W tym celu do 6 lutego przyszłego roku będzie trwać zbiórka pieniędzy na Kickstarterze.

Czy to wstyd jeździć takim pojazdem?

Pomijając infantylną nazwę (wcześniej auto nazywało się LSEV), raczej nie ma powodów do wstydu, aby jeździć Yoyo. Jako samochód na krótkie dystanse w miejskim ruchu powinien być wystarczający. Ponadto, jeżdżąc takim autem będzie można liczyć na serdeczne gesty ze strony miejskich aktywistów i ekologów. Tylko korków nie ominiemy, bo tych nie da się ominąć żadnym pojazdem, który nie jest jednośladem.

Mimo, że XEV Yoyo nie jest jeszcze w pełni gotowy do produkcji, można przyklasnąć twórcom zapału do pracy. Ten projekt startował w tym samym roku, co spółka ElectroMobility Poland, która ma nam dostarczyć pierwszy polski samochód elektryczny. Najwyraźniej małe auto z drukarki 3D jest zbyt małe, żeby sprostać polskim ambicjom.

Gdy Włosi przygotowują się do uruchomienia produkcji swojego budżetowego EV, Polacy są na etapie poszukiwania lokalizacji, na której wybudują  fabrykę polskich elektryków za 2 mld złotych. Południowcy mogliby się od nas uczyć, co to znaczy brak pośpiechu.

Daihatsu Copen GR Sport przypomina, za co kochamy motoryzację 

Przeczytaj również