Ostatnim rajdem, w którym Maciek Szczepaniak wziął udział wspólnie z Hubertem Ptaszkiem był lipcowy Rajd Polski, jednak pilot nie narzeka na czas spędzony od tego wydarzenia.
– Oczywiście ta przerwa nie była planowana, jednak z perspektywy czasu okazało się, że jest mi trochę na rękę. W październiku urodziła się nasza córeczka, więc to dobrze, że mogę spędzić ten czas w domu. Teraz głównie chodzę z nią na spacery i poświęcam więcej czasu na prowadzenie firmy – powiedział Szczepaniak.
Doświadczony pilot, po zakończeniu przygody z Hubertem Ptaszkiem, nie zaczął na siłę szukać kolejnego kierowcy, na którego fotel mógłby wskoczyć, nie wykluczając rzecz jasna takiej możliwości.
Zapytany, czy ma konkretne plany na sezon 2018, Szczepaniak odpowiedział: – Na ten moment nie. Nie wiem, co będzie z Hubertem. Życzę mu, aby mógł kontynuować to, co zaczął i wierzę, że praca, jaką wykonał, będzie niebawem przynosiła efekty.
– Rozmawiam z kilkoma zawodnikami. Mogę jedynie powiedzieć, że w większości nie są to Polacy. W mistrzostwach świata też nie jest obecnie tak kolorowo.
– Start w pełnym cyklu WRC 2 na ten moment to koszty rzędu miliona euro. Coraz trudniej jest zebrać na to odpowiedni budżet.
Maciej Szczepaniak podkreślił jednak, że aby pozostać w kontakcie ze sportem nie musi wcale zasiadać na prawym fotelu i dyktować notatek. – Jestem w rajdach od przeszło 20 lat. Ponad 100 razy startowałem w imprezach zaliczanych do rangi mistrzostw świata. Jeśli nie prawy fotel, to jest kilka innych rzeczy, które mogę robić, aby być w tym sporcie. Ja go przecież bardzo kocham – zakończył tajemniczo.
Obszerny wywiad z Maćkiem Szczepaniakiem znajdziecie na łamach 196. wydania Magazynu Rajdowego WRC, który w kioskach pokaże się już jutro.
Tagi: WRC, Maciej Szczepaniak, Hubert Ptaszek