Rajd Portugalii miał wtedy swoją bazę w Matosinhos. McRae przyjeżdżał na Półwysep Iberyjski z dobrymi wspomnieniami. Wygrał tam przecież już w 1998 roku, a po zwycięstwie w Rajdzie Safari Szkot miał wrażenie, że problemy z początku sezonu już go opuściły.
Organizator zaplanował wtedy 23 odcinki specjalne o łącznej długości niemal 400 kilometrów. Na liście zgłoszeń same znakomitości – Makinen, Gronholm, Sainz, Auriol, Burns, Kankkunen, Solberg, Rovanpera i inni. Łącznie w najwyższej klasie obserwowaliśmy aż 30 samochodów!
Załoga McRae/Grist wygrała pierwsze trzy oesy i już wtedy miała niemal 40 sekund przewagi nad resztą. Później do głosu zaczęli dochodzić też inni, ale Colin jechał równo, skutecznie i zdecydowanie prowadził na zakończenie pierwszego dnia.
Kolejne dni to już spokojna, wyrachowana jazda McRae. Kierowca Forda Focusa RS WRC może i nie wygrywał notorycznie oesów, ale cały czas był w czołówce i wygrał ostatecznie imprezę z przewagą 12,3 s nad drugim Carlosem Sainzem. Podium uzupełnił wtedy Didier Auriol. Można zatem odnieść wrażenie, że Colin wygrał ten rajd drugim i trzecim oesem. Tam wszedł na swój poziom, zdeklasował rywali, a później spokojnie dowiózł przewagę do mety.
Dwa zwycięstwa z rzędu wywindowały Colina na drugie miejsce w punktacji sezonowej. Tracił on wtedy zaledwie dwa oczka do liderującego Makinena. Niestety, w dziesięciu kolejnych imprezach legendarny kierowca zdobył tylko trzy punkty we Francji i zakończył sezon na szóstym miejscu.