Rozpoczęli z przytupem!

Wczoraj w Walimiu dokonało się nieoficjalne otwarcie sezonu rajdowego w Polsce. Walimska Zimówka ściągnęła do siebie mnóstwo kibiców i zawodników. Wydaje się, że zarówno jedna, jak i druga grupa nie żałuje swojej decyzji. Impreza wyszła kapitalnie!

Rozpoczęli z przytupem!
Podaj dalej

Jeśli jesteście zainteresowani, jak przebiegała cała impreza, zachęcamy was do zakupu nowego wydania Magazynu Rajdowego WRC, który ukaże się w kioskach już w piątek 26 stycznia. Teraz jednak mamy dla was fragment, który opowiada o tym, co spotkało nas przy zmianie miejscówki po pierwszym przejeździe… ależ tam się działo!

Schodząc w dół trasy nie mieliśmy kompletnie żadnego wyobrażenia o tym, co dzieje się za tymi kilkoma zakrętami, a widok przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Kilkanaście ognisk, śpiewy, tańce i wielkie tłumy kibiców. Przez chwilę nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Czegoś takiego nie doświadczyłem w ostatnich latach nigdzie, no może tylko na Rajdzie Monte Carlo. Dopiero w tym miejscu dotarło do mnie to, jak ludzie uwielbiają Zimówkę. Jak ważna to impreza dla wielu kibiców.

Ustawiliśmy się na zboczu góry i obserwowaliśmy rozwój wypadków. Kiedy jedna grupa śpiewała, to wtórowała jej druga i na odwrót. Było wszechobecne grillowanie kiełbasek, smakowanie rozgrzewających napojów i dzikie tańce. Znajomość piosenek śpiewających grup robiła wrażenie. No bo niby nikt nie słucha disco polo, ale nagle cała góra zaczęła śpiewać „przez twe oczy, twe oczy zielone oszalałem”. Nie brakowało też przebojów czysto rajdowych, jak „Rajd to Rajd”, czy „Jadę Nielegala”.

Zabawa trwała w najlepsze. Czy komuś przeszkadzało to, że kibice co jakiś czas wznosili toasty? Ja takich osób nie spotkałem, a przynajmniej nikt nie wyrażał swojej opinii głośno. No bo przecież dlaczego nie? Jeśli planujesz rajd od kilku tygodni, czy miesięcy i spotykasz się w końcu z rajdowymi przyjaciółmi na takim święcie, to dlaczego nie wznieść toastu? Dopóki jest to robione kulturalnie i wprowadza świetną atmosferę, a śmieci są posprzątane, dopóty nie widzę w tym nic złego. Przecież to zabawa, to nasze święto.

Na sekcji prawy-lewy ustawione były baloty słomy, a zawodników witały też malutkie flagi Szwecji. Kiedy to wszystko zobaczyłem, nie byłem pewien, czy to polskie Monte Carlo, czy jednak polska Szwecja. Klimat był tam absolutnie niepowtarzalny, a zawodnicy tylko go uświetnili swoimi widowiskowymi przejazdami. Nie brakowało poślizgów, przejazdów na limicie, zdarzały się ratowania, ale były też błędy, które kończyły się wizytą w rowie. Wtedy kibice, którzy przed chwilą kolejny raz śpiewali „miłość w Zakopanem”, w jednej sekundzie rzucali wszystko i biegli na pomoc załodze. Duch rajdów był obecny i miał się bardzo dobrze!

A to nie wszystko! W Walimiu mnóstwo działo się już dzień wcześniej… ale o tym przeczytacie już w Magazynie Rajdowym WRC numer 197. Przypominamy, ten już w piątek w kioskach w całej Polsce!

 

Przeczytaj również