Pierwsza piątkowa pętla rozpoczęła się od przejazdu przez OS2 Stein und Wein I. Tam mieliśmy mieszankę lasów ze sporymi zmianami wysokości i bardzo ciasnymi zakrętami oraz klaustrofobicznych winnic. Najlepiej o poranku poradził sobie Jan Kopecky, który o zaledwie 0,3 s pokonał drugiego Nila Solansa. Zdecydowanie gorzej poradził sobie Kalle Rovanpera, co sprawiło, że Fin spadł na szóste miejsce w klasyfikacji generalnej. 8,1 s do zwycięzców stracili Kajetan Kajetanowicz i Maciek Szczepaniak, zaś 18,5 s z tyłu byli Łukasz Pieniążek i Przemysław Mazur.
Prawdziwe emocje rozpoczęły się w winnicach, na OS3 Mittelmosel I. Tam tuż po przejeździe Madsa Ostberga w okolicach 16 kilometra pojawiła się ściana deszczu, która później rozeszła się na większy teren. Niestety, w sam środek ulewy trafiły obie polskie załogi. Kajetanowicz przejechał spokojnym tempem i ukończył na 8. miejscu, zaś Pieniążek w jednym z zakrętów miał przygodę, obróciło go i musiał nawracać. W deszczu na slicku? To nie mogło się skończyć zbyt dobrze. Co ciekawe, później trasa zaczęła trochę przesychać i już Fabian Kreim zanotował zdecydowanie najlepszy czas, pokonując Jana Kopeckiego o ponad 15 sekund!
Pętla zakończyła się na OS4 SSS Wadern-Weiskirchen I, widowiskowej próbie pośrodku pól, gdzie większość zakrętów to nawroty i dziewięćdziesiątki. Na superoesie dla kibiców obserwowaliśmy trzeciego zwycięzcę na trzeciej dzisiejszej próbie, bowiem najlepszym czasem popisał się Kalle Rovanpera. Jeśli chodzi o starcie Polaków, to tym razem górą był Pieniążek, który ukończył na 9. miejscu i Kajetanowicza pokonał o 0,5 s. Po OS4 na prowadzeniu w WRC 2 jest Kopecky, 5,4 s traci do niego drugi Bonato, zaś podium ze stratą 6,5 s kompletuje Solans. Kajetanowicz jest 6. i traci 18,4 s, z kolei Pieniążek zajmuje miejsce 12., 41,6 s za liderem rajdu.
Łukasz Pieniążek: – Jak widać po czasach, nie był to zbyt udany poranek. Brakowało nam na pewno pewności siebie a ja nie czułem się komfortowo w panujących warunkach. W przypadku drugiego oesu nie ma nawet za bardzo co analizować, bo spadła ściana deszczu i na slickach mogliśmy się wyłącznie ratować. Wyobracało nas, ale szczęśliwie nic się nie stało i jedziemy dalej. Chcemy wykonywać naszą pracę jak najlepiej i zobaczymy jak to będzie wyglądało czasowo. Na ostatnim oesie mieliśmy już w miarę dobre warunki i jechało nam się płynnie, stąd od razu wynik był inny. Pierwsze dwie próby są bardzo trudne techniczne i mamy nadzieję, że nie będzie już takich niespodzianek pogodowych. Chcemy po prostu czerpać z jazdy przyjemność, a na razie bardziej to przypomina mękę.