OS4 Ortega 1 mógł być dla części załóg lekkim odpoczynkiem. Nie dość, że długość była tutaj krótsza o połowę od El Chocolate, to jeszcze charakterystyka oesu sprawiała wrażenie nieco przyjemniejszej i łatwiejszej, niż poprzednio. Nie mieliśmy tutaj tak wielu wąskich i dziurawych sekcji, a kierowcy jechali po szerokiej, równej, w niektórych miejscach podbijającej drodze. Jak się później okazało, pozory mylą.
Niezwykle ciekawą sytuację obserwujemy o poranku z udziałem Jariego-Matti Latvali. Fin na poprzednich oesach twierdził, że ma problemy z temperaturą silnika, a tym razem w połowie musiał przełączyć się na tryb drogowy (ten na dojazdówki), aby go nie zatrzeć. Nie zmienia to faktu, że kierowca Yarisa WRC zdołał spokojnie pokonać na Ortedze Thierry’go Neuville’a, Sebastiena Ogiera, czy swojego zespołowego kolegę Esapekkę Lappiego.
Pierwszym pechowcem tegorocznej edycji meksykańskiego klasyka okazał się Elfyn Evans. Walijczyk zahaczył o jedną z miliona dziur, co wykatapultowało jego Fiestę w powietrze na skały. Jeśli nie widzieliście tej przygody, to do złudzenia przypominała ona tę Krisa Meeka z ubiegłorocznego Power Stage’a. Po uderzeniu kierowca nie miał już żadnej kontroli nad samochodem. Evans stracił ostatecznie na mecie ponad 2 i pół minuty. Szkoda, bo prezentował świetne tempo i plasował się na podium po trzech pierwszych oesach.
Najlepszym czasem po raz kolejny popisał się Dani Sordo. Hiszpan jedzie dzisiaj pewnie, szybko i powiększył przewagę w klasyfikacji generalnej nad drugim Krisem Meeke do ponad 15 sekund. Kapitalną pracę wykonuje wciąż Sebastien Loeb. Dziewięciokrotny mistrz świata zajął na tej próbie 2. pozycję i jest obecnie 3. w generalce.
Tagi: WRC, Rajd Meksyku