Jako pierwszy na trasie pojawił się nie kto inny, jak dziewięciokrotny mistrz świata Sebastien Loeb. Dzięki usłudze all live od razu mieliśmy obraz tego, jak niesamowita jest ta próba. Od startu trasa prowadziła lekko w dół, prosto w jeden z legendarnych tuneli Guanajuato. Kostka brukowa zawsze jest śliska, a opony szutrowe z całą pewnością tutaj nie pomagały, więc przejechanie tej sekcji było dla zawodników dosyć wymagające. A co za tunelem? Słynne rondo, które kojarzy chyba każdy rajdowy kibic świata. Wszystko zakończone wjazdem na wielki plac. Tam fiesta, konfetti, piękne panie i tysiące fanatycznych kibiców! Witamy w Meksyku!
Najlepszym wynikiem na tym krótkim, widowiskowym oesie popisał się Thierry Neuville. Lider Rajdowych Mistrzostw Świata wykonał tutaj kawał dobrej roboty, bo drugiego na mecie Otta Tanaka pokonał aż o 1,9 s. Podium skompletował Sebastien Ogier, który do Belga stracił równe 2 s. Nikomu na szczęście nie przydarzyły się większe przygody i wszyscy przejechali w miarę spokojnie. Różnica pomiędzy zwycięskim czasem Neuville’a i ostatnim w klasie WRC Teemu Suninenem wyniosła zaledwie 4,9 s., więc wszystko jest otwarte.
Warto też zauważyć, że w całym tym elektrycznym, czy hybrydowym świecie poprawności politycznej i zmieniania reguł na kompletnie niedorzeczne dla motorsportu, miło jest popatrzyć na WRC. Tam mamy warczące, ryczące bestie napędzane szkodliwą benzyną, a zawodnikom wciąż towarzyszą kuszące, przepiękne, w tym przypadku latynoskie panie, reklamujące na swoich skąpych kostiumach… piwo.
Tagi: WRC, Rajd Meksyku