Każdy na swojej trasie, każdy ze swoimi radościami
Takie hasło przyświecało organizatorom tegorocznego Rajdu Maroka, który jako pierwszy w kalendarzu rajdów cross-country ma zapewnioną inną trasę dla każdej kategorii. To oznacza, że zawodnicy ścigający się samochodami, ciężarówkami, motocyklami, quadami i SSV nie będą musieli martwić się o wyprzedzanie na trasie ani zniszczoną trasę.
Pierwsze i ostatnie 25 kilometrów trasy będzie takie samo dla wszystkich, jednak cała reszta harmonogramu będzie prowadzona na innych oesach lub o innych godzinach – to oznacza, że samochody, quady, mototcykle i SSV nigdy nie będą się mieszać, co da więcej frajdy z jazdy i przede wszystkim podniesie poziom bezpieczeństwa.
Rywalizacja w przedostatniej rundzie sezonu 2018 rozpocznie się już dziś od zaplanowanego na późne popołudnie prologu. W trakcie najbliższych pięciu dni (rajd trwa do 9 października) zawodnicy samochodów pokonają 1362 kilometry oesowe (łącznie z dojazdówkami 2051 km).
– Ten rajd to ostatni poważny test przed Dakarem, przyjeżdżają tu wszyscy chcący się na nim liczyć. Trasa prowadzi przez pustynię piaskową, kamienistą, góry i wydmy – jest tu każdy rodzaj terenu, co stanowi świetny sprawdzian przed styczniowym rajdem w Peru – mówi Kuba Przygoński.
Lista startowa FIA obejmuje 34 załogi – za Kubą Przygońskim i Tomem Colsoulem (John Cooper Works Rally) ustawiono m.in. Vladimira Vasilyewa (Toyota Hilux) i Martina Prokopa (Ford Raptor RS Cross Coutry). Szanse na zdobycie Pucharu Świata FIA mają już tylko Polak i tracący do niego 71 punktów Rosjanin. Do końca sezonu pozostały dwa rajdy – w Maroku i Portugalii – ale Kuba Przygoński chce już teraz rozstrzygnąć losy rywalizacji.