Do tragicznego wypadku doszło na łuku drogi nr 79 w stronę Trzebini 1 maja 2018 roku. Jadący audi Mateusz G. był pod wpływem alkoholu oraz narkotyków. W toku śledztwa ustalono, że jechał on z prędkością co najmniej 148 hm/h. Kierowca stracił panowanie nad pojazdem na łuku drogi i zjechał na przeciwległy pas.
Najpierw uderzył w bok volkswagena golfa, a następnie zderzył się czołowo z oplem corsą. Trzy osoby podróżujące corsą zginęły na miejscu. Kolejna została przetransportowana helikopterem do szpitala.
Początkowo prokurator postawił kierowcy zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Zmienił jednak zarzut na potrójne zabójstwo. Zmiana kwalifikacji czynu nastąpiła w oparciu o przeprowadzone postępowanie dowodowe. Duże znaczenie przy zmianie kwalifikacji miała opinia biegłego z zakresu kryminalistycznej rekonstrukcji wypadków drogowych, zeznania świadków, oraz opinia sądowo-psychiatryczna.
Prok. Bartłomiej Legutko, który prowadzi sprawę powiedział dla „Gazety Wyborczej”, że kierowca jechał na oślep, nie liczył się z innymi użytkownikami drogi, nie próbował hamować. – Jeżeli ktoś szarżuje, tak jak ten kierowca, to godzi się na to, że inni użytkownicy drogi mogą ucierpieć wskutek jego jazdy – stwierdził prok. Legutko.
Mateusz G. odmówił składania wyjaśnień. W mediach wypowiedziała się jego żona. Informowała opinię publiczną o tym, że jej mąż chorował na depresję, był hospitalizowany, a kilka dni przed wypadkiem, do którego doszło w Woli Filipowskiej próbował się zabić.
To nie pierwszy raz, gdy polscy prokuratorzy sprawcom wypadku stawiają takie zarzuty. Prokuratura w Jeleniej Górze zarzuciła dwóm kierowcom zabójstwo z zamiarem ewentualnym po tym, jak – zdaniem śledczych – ścigając się przez miasto jeden z nich zabił dwoje pieszych na pasach.