Nie tak miała wyglądać strefa czystego transportu w Polsce
Warszawa i Kraków uchodzą w Polsce za miasta, które mają największy problem z ogólnie pojętym smogiem. Dlatego też samorządy miały w planach przeprowadzić wręcz rewolucję na ogromną skalę za pomocą stref. Z ulic miast miały bardzo szybko zniknąć samochody, które posiadają nieodpowiednią normę emisji spalin. I takie były plany, które tak naprawdę wydawały się wręcz niemożliwe do zrealizowania. Życie je zweryfikowało i okazuje się, że faktycznie w tych lokalizacjach strefa czystego transportu będzie funkcjonować zupełnie inaczej.
Najpierw pokajała się stolica, która miała być w zasadzie jedną wielką ogromną ekologiczną strefą na mapie Polski. Ostatecznie zdecydowano się, że zmiany zajdą tylko wyłącznie w ścisłym centrum. W dodatku nie tylko pomniejszono znacząco obszar restrykcji, ale również zmieniono zasady wjazdu do STC. Przykładowo osoby płacące podatki i mieszkające w Warszawie nie muszą spełniać żadnych wymagań do 2028 roku. Do strefy początkowo nie wjadą tylko diesle starsze niż 18 lat i benzyniaki starsze niż 28 lat.
Zdanie w sprawie stref zmienił również nagle i dość niespodziewanie Kraków, który złagodził przepisy. Wszystko przez ogromne naciski ze strony mieszkańców, którzy odwrócili się od samorządu. A biorąc pod uwagę zbliżające się wybory, trudno walczyć z tymi którzy mają głosować. Dlatego też miasto zrezygnowało m.in. z wymogu posiadania nalepki na szybie, a strefa nie będzie dozorowana elektronicznie. Od 1 lipca 2024 roku będzie obowiązywał zakaz wjazdu tylko dla aut benzynowych spełniających normę Euro 1 oraz diesli spełniających normę Euro 2 lub niższą. Dwa lata później wejdzie zakaz wjazdu dla aut benzynowych spełniających normę Euro 2 lub niższą oraz diesli spełniających normę Euro 4 lub niższą. Nie będzie to jednak dotyczyło mieszkańców Krakowa.
Wnioski po zmianach są jednoznaczne
Czym dzisiaj jest strefa czystego transportu w Polsce? Na pewno nie tym czym miała być i tym czego oczekiwałoby się od jej nazwy, którą posiada. Trzeba patrzeć na to jednak z dwóch stron. Nie da się wprowadzić bardzo restrykcyjnych przepisów praktycznie z roku na rok. Polacy nie są w stanie wymienić swoich pojazdów przez zwykłą polityczną fanaberię, na którą nie wiedzieć dokładnie czemu, zrobiła się pewna moda. Jeżeli mają być zmiany pod tym względem, to cały proces musi odbywać się spokojnie, bez konfliktów z lokalną społecznością.
I w zasadzie w tego typu stronę to ostatecznie zmierza, co jest na pewno ogromnym plusem. Samorządy zrozumiały, że nie tędy droga, aby robić tutaj szybką rewolucję. Do tematu trzeba podejść spokojnie i co najważniejsze, dać czas mieszkańcom na zmiany. W tym czasie działania muszą oprzeć się również na innych kwestiach. A mowa m.in. o czystej energii ogrzewania, a więc wymianie tzw. kopciuchów. Inne kraje wiedzą już, że właśnie to jest największym problemem w kontekście emisji spalin. Samochody nie są w tej kwestii aż tak dużym kłopotem, biorąc pod uwagę obie kwestie.