Wrócił do pracodawcy bez prawo jazdy
To jeden z pierwszych kierowców z innego kraju, który naciął się na przepisy w Polsce. Kierowca z Litwy został zatrzymany do kontroli na krajowej 61-ce w Łomży przez patrol Inspekcji Transportu Drogowej. Mężczyzna jechał z Litwy do Niemiec, aby załadować towar, a następnie wrócić do ojczystego kraju.
Inspektorzy w trakcie rutynowej kontroli zauważyli rozbieżność pomiędzy zadeklarowanym miejscem włożenia tarczy, a miejscem zatrzymania do kontroli. Okazało się, że kierowca zataił ponad 100 kilometrów. Zapis na karcie wykazał przejechanie 102 kilometrów, gdy odległość pomiędzy litewskim miastem Mariampol a Łomżą wynosi ok. 205 km.
W związku z fałszowaniem przebiegu jazdy kierowca został ukarany mandatami i stracił prawo jazdy na okres rzech miesięcy. Kontrolowany kierowca był niezwykle zaskoczony tym, że stracił uprawnienia. Nie wiedział, że od 1 stycznia za tego typu zachowania można stracić uprawienia. Bez względu na to, jakie posiada się obywatelstwo.
72 godziny
W tego typu sytuacjach prawo jazdy nie jest odbierane ”od razu”. Każdy kierowca ma 72 godziny na to, aby np. dowieźć towar i wrócić do bazy. Wobec pracodawcy kontrolowanego kierowcy wszczęto postępowanie administracyjne. Wpłacił on kaucję na poczet przyszłej kary pieniężnej.
Inspekcja Transportu Drogowego spodziewa się, że tego typu sytuacje będzie dziesiątki każdego tygodnia. Zwłaszcza w najbliższych czasie, kiedy to wiele osób będzie liczyło na szczęście. W końcu większość firm transportowych jadących przez Polskę przekona się, że nie warto ingerować w tachograf. Każda osoba, która to zrobi będzie musiała liczyć się z tym, że straci prawo jazdy na trzy miesiące.
Dla mniejszych firm takie przepisy mogą okazać się ogromnym problemem. Zwłaszcza, jeżeli mają coś na sumieniu i świadomie wysyłają pracownika na tak ogromne ryzyko. Będzie się to mogło często wiązać z utratą pracy, ale zwłaszcza ogromnymi nieprzyjemnościami.