Fotoradar najlepszą metodą na bezpieczeństwo?
Od wielu lat jedno z podstawowych pytań w motoryzacji brzmi, jak zwiększyć bezpieczeństwo na drogach? Włosi poszli zdecydowanie w kierunku stawiania fotoradarów, ale czy po to, aby faktycznie na drogach było lepiej? Dane pokazują, że to niekoniecznie najlepszy kierunek – i tak też twierdzi wielu światowych ekspertów.
Przykładowo w 2021 roku we Włoszek zginęło na drogach 2843 osób. W Polsce liczba ofiar była o pół tysiąca mniejsza. Oczywiście tu i tu zdecydowanie największy wskaźnik przyczynowo skutkowy miała prędkość. I można sobie teraz zadać pytanie patrząc na te liczby, czy faktycznie liczba fotoradarów wpłynęła tutaj na bezpieczeństwo? Czy tak ogromna ilość urządzeń wpoiła włoskim kierowcom wolną jazdę na stałe? Gołym okiem widać, że tak nie jest. I nie ma co tutaj nawet porównywać rozmiarów obu krajów.
Dla włoskiego państwa to tylko i wyłącznie genialna maszynka do zarabiania pieniędzy. Jak pokazują dane z 2022 roku w dwudziestu największych włoskich miastach, wpływy z mandatów wyniosły łącznie niemalże 76 milionów euro! Mowa tutaj wyłącznie o samych fotoradarach. Biorąc pod uwagę cały kraj – w tym oczywiście dwie topowe wyspy jak Sycylia i Sardynia, mowa o naprawdę niebotycznej kwocie.
Władze doskonale wiedzą co robią
– Kierowca, który przekracza dozwoloną prędkości, naraża w ten sposób życie swoje i innych, zatem musi być karany w sposób odczuwalny. Mimo wszystko władze gmin muszą zabiegać o bezpieczeństwo ruchu drogowego i kierowców. Co za tym idzie, muszą posługując się w bardziej roztropny sposób fotoradarami, które są zbyt często zainstalowane tylko po to, by przynosiły pieniądze i wykorzystywały obywateli jako bankomaty – powiedział bez żadnych ogródek prezes organizacji Codacons, Carlo Rienzi.
Nie da się chronić obywateli wyłącznie w taki sposób, że na każdej drodze zostanie postawiony fotoradar. To niestety kierunek, który pokazuje wyłącznie bardzo banalne myślenie. Dbając o bezpieczeństwo trzeba myśleć znacznie szerzej, stawiać na nowoczesne rozwiązania, a także edukację. Nie wystarczy wyłącznie karać i brać pieniądze. To dość średniowieczne podejście, ale jak widać mające na celu dbanie o budżet państwa. Można nazwać to swego rodzaju ”podatkiem”.
Polska idzie rozsądniejszą drogą
Można narzekać, że liczba fotoradarów w Polsce jest duża, a urządzeń powoli przybywa. To jednak kropla w morzu patrząc na inne kraje europejskie. Tym bardziej, że u nas urządzenia pomiaru prędkości stawiane są nie po to, aby zarabiać. Miejsca w których się pojawiają wynikają z dogłębnych analiz bezpieczeństwa i wskazywane są, jako potencjalne niebezpieczne. Nikt nie rzuca lotką w mapę Polski i mówi – stawiamy tam fotoradar.