Francja daje dofinansowanie na dojazd do pracy. Czas na Polskę?
100 euro mogą otrzymać osoby, które po drodze do pracy zabiorą w swoim samochodzie kogoś z firmy. Dużo, czy nie dużo, ale system ten sprawił, że we Francji narodziła się pewnego rodzaju moda na większe koleżeństwo. Wystarczy dodać, że na ten cel tamtejszy rząd przeznaczył już… 50 milionów euro. Nieprzypadkowo rodzi się pytanie, na ile to faktycznie szczera pomoc, a na ile zarobek.
Choć słowo zarobek jest tutaj niewątpliwie napisane mocno na wyrost. Bardziej sobie należy zadać pytanie, na ile ktoś jest faktycznie koleżeński i bierze kogoś z dobrego serca, a na ile ma przed oczami wspomnianą stówkę. Samo podejście rządu we Francji każe zadać sobie jasno pytanie – czy to nie raczej wyrzucanie pieniędzy w błoto? Zdecydowanie lepiej byłoby przeznaczyć je na setki, jak nie na tysiące bardziej poważnych spraw. A jak wiadomo we Francji, jak i w każdym innym kraju, takich nie brakuje.
Pół żartem, pół serio, można stwierdzić, że gdyby nie zmiana rządu w Polsce, taki pomysł miałby szansę zaistnieć. Poprzednia władza wpadała na przeróżne pomysły w kwestii przeróżnego rozdawnictwa pieniędzy, przez co też m.in. straciła władze. Trudno uwierzyć w to, że obecnie funkcjonująca koalicja w którymś roku miałaby zdecydować się na taki krok. Bo tutaj nawet nie chodzi już o przypodobanie się elektoratowi. To bardziej byłoby wystawienie się na krytykę i ośmieszenie.
A przecież wystarczy to wszystko przeliczyć
Skoro nie dofinansowanie, to z pomocą idzie matematyka. BlaBlaCar przeprowadziło badania, która wskazują, iż co trzeci badany wydaje ponad 550 złotych miesięcznie na dojazd do pracy, a co czwarty między 350 a 550 złotych. Biorąc pod uwagę, że zapewne spora część z tych osób zarabia w okolicy najniższej krajowej, to spory miesięczny wydatek. A przecież mówimy tylko i wyłącznie o wydatki na paliwo za sam dojazd do pracy. Gdzie pozostałe podróże?
Wystarczy już zabranie jednej osoby po drodze do pracy, aby podzielić ten wydatek na pół, a im więcej osób tym koszty maleją. W dodatku każdy z podróżnych chętniej wyda pieniądze na transport z kolegą czy koleżanką z pracy samochodem, niż na dojazd komunikacją miejską. Wiadomo bowiem z czym to się wiąże – dłuższy czas, stanie na przystanku, ścisk w autobusie, itd. itp. Nie można zapominać, że bilety miesięczne też nie należą do najtańszych.
Nie każdy oczywiście ma taką możliwość, ale warto ją rozważyć o ile istnieje. To przecież pieniądze, które i tak pozostają w naszej kieszeni, a komuś można zrobić dużą przysługę. Nawet zjeżdżając z trasy po drodze, ma to swój większy sens w postaci oszczędności. Dofinansowanie, jak widać jest zbędne, a zachęta powinna płynąć z racjonalnego podejścia do takich spraw. No i oczywiście z czystej matematyki, która pozwala zwiększyć domowy budżet.