Samochody elektryczne łapią coraz większą zadyszkę
Kto zainwestował w samochód elektryczny mógł mieć niejako gwarancję tego, że pojazd w kolejnych latach nie będzie tracił znacząco na wartości. Widać jednak, że rynek wtórny nie po raz pierwszy rządzi się swoimi prawami. Jak wynika z przeprowadzonych analiz przez brytyjską firmę Autovista24, elektryki znacząco tracą na tle pojazdów napędzanych tradycyjnym paliwem. Po 3 latach i pokonaniu 60 tysięcy kilometrów dane auto zachowuje tylko 38,4 procent swojej wartości, gdy inne auta 53,3 procent.
Przyczyn tego jest kilka. Jedną z nich jest niewątpliwie ”wojna cenowa”, która bądź co bądź korzystnie wpływa na klientów. Producenci rywalizują ze sobą o to, kto zaoferuje najtańszy model. A to niezwykle istotne, bowiem elektryki są wyraźnie droższe na tle samochodów spalinowych. To też przyczynia się do większych spadków wartości pojazdów na rynku wtórnym.
Kolejnym faktem jest to, że elektrykiem za długo nie można się najeździć. Producenci dają długą gwarancję, bo najczęściej jest to 8 lat, jednakże bateria w pojeździe praktycznie z roku na rok traci swój zasięg. A im dalej, tym uznaje się, że sytuacja wydaje się coraz gorsza. Dlatego też takie samochody znacznie szybciej stają się ”bezużyteczne”. W przypadku wielu aut spalinowych bywa zupełnie odwrotnie. Silnik dalej może pracować, ale mówiąc kolokwialnie, blacha już jest wyżarta, a wiele innych rzeczy nie działa.
Elektryk coraz większym problemem dla każdego?
Przykładowo rynek wtórny samochodów elektrycznych w Wielkiej Brytanii jest najbardziej napędzany przez firmy. To one w dużej mierze kupują nowe elektryki, a później je sprzedają – co w zasadzie w każdym innym kraju wygląda podobnie. Małe zainteresowanie sprawia jednak, że ciężko im sprzedać używany, kilkuletni pojazd w dobrej cenie. Do tego sami producenci prowadzą wyprzedaże na dużą skale, bowiem auta im zalegają.
Sieci wypożyczalni takie jak Hertz przekonały się z kolei, że oferowanie elektryków nie jest tak korzystne jak się wydaje. Wysoka amortyzacja i koszty utrzymania, nie przekładają się na oczekiwane zyski. A same koncerny motoryzacyjne przez regulacje są zobowiązane do utrzymania produkcji niezależnie od wielkości popytu.
Warto zwrócić również uwagę na to, że Tesla sprzedała w styczniu w Korei Południowej tylko jeden samochód. Tamtejsze ministerstwo podało, że zainteresowanie elektrykami w styczniu spadło aż o 80 procent. Kryzys jak widać nie tyczy się wyłącznie rynku europejskiego, ale dociera również do Azji. Choć niewątpliwie bardziej musimy patrzeć na to, co dzieje się na naszym własnym podwórku. A tutaj sytuacja wygląda identycznie.
Co dalej z elektromobilnością?
Wygląda na to, że bez nowego bodźca, bardzo trudno będzie w większym stopniu zachęcić do zakupu samochodu elektrycznego. Problem leży też w dużej mierze w tym, o czym mówi się od dawna – infrastruktura, ceny samochodów, koszty ładowania, etc. Wszystko to zaczęło odbijać się teraz czkawką. Zwłaszcza w okresie, gdy złotówka przez inflację jest coraz mniej warta, a koszty życia codziennego znacząco wzrosły.